Wszelkie rosoły, buliony, wywary i consomme to dla mnie od zawsze synonim nadchodzącej jesieni i zimy, czyli chłodu i ogólnego rozbicia. O ile w lecie rosół zdarza nam się zjeść naprawdę rzadko, o tyle na jesieni w domu powstają albo są testowane kolejne przepisy na czyste, wyraziste wywary mięsno-warzywne. Bo nic tak nie rozgrzewa i nie poprawia humoru jak miska dobrego bulionu.
Ramen to cudowna zupa – bardzo aromatyczna, za każdym razem inna, uzależniona od składników danego sezonu. Niewiele to składników – dzisiaj u mnie to samo mięso i przyprawy. Długo i powoli gotowane. Nic się nie marnuje – wygotowane do miękkości mięso po karmelizowaniu i przyprawieniu wraca na talerz. I syci na długo. Więcej o ramenie przeczytacie w TYM wpisie – tam trochę o historii jego powstania, sposobach gotowania i doborze składników. A teraz pora zakasać rękawy!
Żeberka wieprzowe kroimy między kośćmi na zgrabne kawałki z jedną kostką. Każdy kawałek mięsa myjemy pod chłodną bieżącą wodą żeby pozbyć się okruchów kości i odstających drobnych strzępków mięsa. W garnku zagotowujemy wodę i na wrzątek wrzucamy oczyszczone żeberka – gotujemy je 4 -5 minut na bardzo dużym ogniu. Takie potraktowanie mięsa ograniczy wydzielanie szumowin w trakcie gotowania bulionu i sprawi, że bulion zostanie klarowny. Odcedzamy mięso, wodę wylewamy.
Do garnka wlewamy 2 litry świeżej wody, wkładamy żeberka. Dodajemy całe gwiazdki anyżu, całe ziele angielskie, suszoną papryczkę, kolorowy pieprz i goździki. Imbir obieramy i kroimy w cienkie plastry. Czosnek i cebulę obieramy, wrzucamy do garnka w całości, bez krojenia. Wlewamy sos sojowy.
Im lepsze składniki, tym lepszy ostateczny smak zupy. Żeberka powinny być świeżutkie, lekko tłuste, mocno mięsne i żywe w kolorze. Imbir i przyprawy – jak najświeższe i najbardziej wartościowe. Podobnie jest z sosem sojowym – to wbrew pozorom nie sama słoność i kolor. Dobry sos sojowy to naprawdę głęboki i zróżnicowany smak, leżakuje jak wino. Z czasem nabiera siły, mocy i aromatu – nie kupujcie byle jakiego.
Stawiamy garnek na gaz, zagotowujemy, zmniejszamy płomień do minimum i gotujemy ramen na malutkim ogniu, pod przykryciem. Jak długo? 2,5 godziny wystarczą – żeberka powinny być już miękkie, bez problemu muszą odchodzić od kości, ale nie mogą się rozpadać. Ale żeby wyciągnąć z nich i z przypraw jak najwięcej smaku warto gotować ramen dłużej – nawet 4-5 godzin na naprawdę maluśkim ogniu. Gotowy bulion przecedzamy przez gęste sito. Wyławiamy żeberka i odkładamy je, a pozostałe z gotowania przyprawy wyrzucamy.
Wyjęte z lodówki jajka trzeba ogrzać w ciepłej wodzie żeby nie popękały, w średniej wielkości garnku zagotować wodę i uzbroić się w stoper – zagrzane jajka wrzucamy do gotującej się wody i od razu zmniejszamy gaz na minimum. I gotujemy w takiej ledwo mrugającej wodzie równe 7 minut. Po 7 minutach zalewamy jajka lodowatą wodą albo wkładamy je do miski z lodem, żeby od razu przerwać proces gotowania. Jajka delikatnie obieramy, najlepiej pod wodą. Białko będzie idealnie ścięte, a żółtko kremowe i półpłynne [jajko w Chinach/Japonii jest jeszcze dodatkowo marynowane po ugotowaniu w sosie sojowym i mirin (słodko-alkoholowym sosie ze sfermentowanego ryżu), ja tego nie robię].
Na patelni rozgrzewamy tłuszcz i wykładamy na niego osuszone żeberka. Powinny się z każdej strony elegancko przyrumienić. Na już rumiane wylewamy sos ostrygowy i Srirachę. Mieszamy dokładnie aż wszystkie żeberka otoczą się przeźroczystą glazurą i jeszcze 2-3 minuty smażymy. Zdejmujemy z patelni, trzymamy w cieple.
W miseczkach rozkładamy ugotowany makaron, na nim porcję karmelizowanych żeberek. Wlewamy bulion. Grubo kroimy szczypior i chili. Wkładamy do bulionu nacięte kremowe jajko. Całość posypujemy podprażonym sezamem i siorbiemy proszę państwa, siorbiemy!
Im głośniej i donośniej, tym smaczniej – głośne jedzenie to komplement dla kucharza i jego ramenu. Jeśli tego brakuje, to znaczy że zupa była taka-sobie. Tutaj zapominamy o tym, że rodzice nad pomidorową krzyczeli „jedz ciszej!”. Ramen powinno jeść się głośno, ze słyszalnym wciąganiem powietrza przy nakładaniu makaronu do ust, które poza efektem dźwiękowym jednocześnie lekko go ochładza.
Uwaga! Ramen podaje się bardzo, bardzo gorący! Na jego powierzchni tworzy się warstewka tłuszczu, która dość długo zachowuje ekstremalnie wysoką temperaturę zupy pod nią – uważajcie, żeby się przy jedzeniu dotkliwie nie poparzyć.
SKŁADNIKI NA WYWAR
- 800g pięknych, mięsnych wieprzowych żeberek, z małą kostką
- 5 łyżek dobrego sosu sojowego (używam sosu Miyata)
- 5 dużych ząbków czosnku (30g)
- 30g świeżego imbiru
- 4-5 gwiazdek anyżu
- 4-5 całych goździków
- 7-8 kulek ziela angielskiego
- 1 papryczka chili suszona
- 1 łyżka ziarnistego kolorowego pieprzu
- 2 litry świeżej wody
DO KARMELIZOWANIA ŻEBEREK
- 2 łyżki oleju kokosowego lub sezamowego
- 1 łyżeczka Srirachy
- 3-4 łyżki sosu ostrygowego
DO PODANIA
6 komentarzy na temat “Ramen robię rano. Ramen wieprzowy, na żeberkach”
Ramen jadłam w restauracji, i bardzo mi smakował. Muszę kiedyś sama przygotować 🙂
To bardzo wszechstronne danie – na wywar świetny jest i kurczak, i wołowina, i wieprzowina, i ryby.. Miks smaków można zrobić nieziemski, ale ten żeberkowy ramen szczególnie polecam – cały obiad w jednej misce 😉
Tyle lat przeglądam kulinarne bogi i jest! Doskonały blog, czyta się z przyjemniścią. Siedzę na piaszczystej plaży pod palmą kokosową, popijam Changa i nie mogę się doczekać kiedy zrobię swój pierwszy w życiu ramen. Z całą pewniścią będzie to ramen wg Karo. Mniam. Adres bloga wpisuję do kajecika. Powodzenia Karo, doskonała robota
Marcin, dziękuję za dobre słowo i liczę, że tak mocno mięsny ramen wejdzie na stałe do Twojego zimowego menu! 🙂
Ranem jadłem Ramen ;*
Był pyszny… ten Twój ! Wszystko jest tak dokładnie opisane że stosując się do Twojego przepisu nie zrobiłem w nim żadnej potyczki… dodałem papryczki słodkie w całości bez ogonków, zamiast sosu ostrygowego sos worchestershire i nie miałem anyżu ale za to wrzuciłem czarny czosnek a misę wyłożyłem Sushi Nori . :))
Gotowanie z Tobą jest jak dobry romans <3 dziękuję i pozdrawiam.
Sławku, na zdrowie! 🙂 ❤️