Ciężko jest się najeść rosołem. Ale nie tą, słoneczną i kremową zupą z dodatkiem mięsa kurczaka. Delikatna, lekka ale jednocześnie bogata w smaku. To świetna propozycja na jesień i zimę, gdy rosół już się znudzi a my mamy ochotę na coś bardziej treściwego.
Mięso kurczaka oczyszczamy z kawałków kości, tłuszczyków i błonek. Z podudzi zdejmujemy całą skórkę i wyrzucamy – nie będziemy jej gotować. Zostawiamy samo mięso i kości. Do mięsa dodajemy liście laurowe i ziele angielskie, zalewamy je w garnku 2 litrami zimnej wody i stawiamy na małym ogniu, pod przykryciem. Gotujemy powoli, do miękkości mięsa. W międzyczasie warto wywar kilka razy odszumować. Gotowanie mięsa zajmie około 1,5 godziny.
Wszystkie warzywa myjemy, obieramy i następnie kroimy: marchew, białą część pora i pietruszkę w zgrabne półplasterki. Selera naciowego – w plasterki około 3-4mm grubości. Selera bulwiastego kroimy w zapałki.
Gdy kurczak już ugotowany, pora wyjąć go z wywaru, a do wywaru dodać kostkę rosołową i ją rozpuścić– wywar sam w sobie jest za chudy i za mało treściwy, gotowaliśmy przecież nie rosół, a tylko samo mięso. Mięso kurczaka dokładnie oddzielamy od kości, pomagając sobie widelcem. Kości wyrzucamy, a mięso bardzo drobno kroimy w poprzek włókien. Odstawiamy.
W sporym garnku (musi zmieścić i warzywa, i kurczaka, i wywar) podgrzewamy 2-3 łyżki oleju, wrzucamy warzywa- wszystkie na raz. Smażymy warzywa, co jakiś czas mieszając na małym ogniu , około 8-10minut. Powinny delikatnie zmięknąć i zeszklić się. Do zeszklonych warzyw wrzucamy rozdrobnione mięso kurczaka, wlewamy (najlepiej przecedzając przez gęste sito, pozbywając się szumowin i przypraw) wywar z kostką rosołową. Całość gotujemy na malutkim gazie, pod przykryciem, do miękkości warzyw.
Warzywa już miękkie, zupa powoli sobie pyrka, pora ją zabielić, zagęścić i doprawić. Na patelni rozpuszczamy masło. Wsypujemy do niego mąkę i energicznie mieszając pozbywamy się jakichkolwiek grudek, następnie smażymy przez minutę, dwie, jasną zasmażkę. Rozprowadzamy ją szybko 2 łyżkami wazowymi gotującej się zupy, dokładnie mieszamy i wlewamy całość do garnka. Mieszamy całość żeby pozbyć się ewentualnych grudek. Do zupy wlewamy słodką śmietankę, solimy, mocno pieprzymy, a dla koloru i dla zdrowia – w zupie ląduje jeszcze płaska łyżeczka kurkumy. Gotujemy całość około 7-8 minut bez przykrycia, aż zupa lekko zgęstnieje.
Podajemy z tym, z czym lubimy – u nas to na zmianę makaron jajeczny nitki, jak do rosołu, domowa zacierka albo ryż. W każdej opcji ta zupa jest pyszna. Sycąca, mimo że lekka, rozgrzewa. A ten kolor… tylko poprawia humor 😉 Jeśli macie tak jak ja sentyment do zup z kubka pt. ‘krem z kury’, na pewno ta zupa to coś dla Was. Jest nieporównywalnie zdrowsza i o wiele bardziej treściwa niż jej sproszkowany odpowiednik. Porcja z przepisu to zupa na 2-3 dni dla 2-3 dorosłych osób. Przy odgrzewaniu tylko zyskuje na smaku.
SKŁADNIKI
- ok. 1kg podudzi z kurczaka
- 2 średnie pietruszki
- 2 średnie marchewki
- biała część średniego pora
- ¼ średniego selera
- 3-4 łodygi selera naciowego
- 3-4 liście laurowe
- 5 ziaren ziela angielskiego
- 2 litry wody
- 1-2 niskosodowe kostki rosołowe o smaku kurczaka*
- sól
- świeżo mielony pieprz
- ½ łyżeczki kurkumy
- 10 łyżek słodkiej śmietanki do zup 30%
- 50g masła
- 4-5 pełnych łyżek mąki pszennej
- makaron/zacierka/ryż do podania
- obowiązkowo-natka pietruszki do posypania
*Korzystam zamiennie z różnych kostek – Alce Nero, BIO Oaza, EkoWital, enerBio, albo na Natur Compagnie.
7 komentarzy na temat “Kremowa, rozgrzewająca zupa z kurczakiem i warzywami”
Zupa pyszna. Wprawdzie u mnie wyszła mniej kurczakowa, bo mój łakomy pies skradł część mięsa 😉 ale i tak smakuje bardzo dobrze. Przypomina mi takie babcine zupy z czasów dzieciństwa.
Też mam takie skojarzenia – lekka, “dziecięca” zupa 🙂 Bardzo ją lubię!
Wszystko OK. Tylko po co ta kostka rosołowa? Przecież to 100% chemii.
Ech panie Romanie, trafił Pan tu z FB gdzie już reszty się nie chciało doczytać?
Kostki rosołowe to nie tylko Knorr i Winiary – proszę zerknąć na listę kostek BIO którą podałam przy okazji posta i zobaczyć, że są składy które nie zabijają, a nie siać mi tu defetyzmu 😉
Knorr i Winiary też nie zabijają 🙂 Owszem, to 100% chemii, ale 100% chemii to również pan Roman, ja i cała materia we wszechświecie 😉 Największą wadą takich kostek jest to, że… są tanie. Za smak odpowiadają głównie sól i glutaminian sodu, czyli nieszkodliwe —
ale też niezawierające niczego wartościowego — substancje, które człowiek spożywa od tysięcy lat… Jedynym szkodliwym elementem tych kostek jest utwardzany tłuszcz roślinny, najczęściej palmowy. Jednak z uwagi na rozmiar kostki zjadamy go w bardzo niewielkiej ilości. Reasumując – ta “chemiczna” kostka może być mniej szkodliwa od niejednego tzw. kurczaczka wiejskiego, bo jeśli ów kurczaczek dziobie sobie robaczki niedaleko ruchliwej drogi i pośród kominów wsi to brakuje mu chyba tylko uranu, żeby być gdaczącą tablicą Mendelejewa 😉 🙂
A ja powiem tak: zamienić kostkę (nawet tą najbardziej ekologiczną) kozieradką mieloną :))) tylko nie przesadzić, bo potrawa będzie gorzka.
Ja tu często zaglądam. Mi bardzo odpowiadają pomysły, jakie znajduję w przepisach Karo. Pozdrawiam 🙂
Próbowałam stosować kozieradkę zamiast kurczaka i zdecydowanie powiem – NIE 🙂 Kozieradka staje się gorzka nie tylko przy zbyt dużej ilości, ale i przy dłuższym podgrzewaniu. W wypadku tej zupy jej wykorzystanie nie ma żadnego uzasadnienia.
Jest coś w jej zapachu co upodabnia ją do rosołu – ale tylko i wyłącznie w momencie nakładania kozieradki na włosy (włosomaniaczki wiedzą o co chodzi 😉 Rosół to umami- kozieradka w smaku jest okrutne jest płaska.