Grochówka to chyba jedna z najprostszych i najbardziej znanych zup. Zupa z dzisiejszego przepisu nie jest ciężka, ale treściwa – mocno pachnąca wędzonką, ze świeżymi jarzynami i grochem w połówkach, który nie wymaga wcześniejszego namaczania i gotuje się zdecydowanie szybciej od grochu w całości. A dzięki dodatkowi ziół do gotowania – tak naszykowana zupa grochowa staje się całkowicie przyjazna dla naszych jelit i żołądka.
Duże, mięsne wędzone żebro łamiemy lub rozcinamy na pół, tak żeby zmieściło się do garnka. Dorzucamy do niego iście laurowe i ziele angielskie, zalewamy 2,5 litra wody, stawiamy na gaz i zagotowujemy. Gotujemy pod przykryciem, na niewielkim ogniu, do miękkości mięsa.
Dobrą, nie bardzo tłustą kiełbasę kroimy na cienkie półplasterki. Jarzyny – marchew, pietruszkę i seler – kroimy w bardzo drobną kostkę. Cebulę grubo siekamy, czosnek obieramy z łupinek i przeciskamy przez praskę z odrobiną soli.
Dorzucamy do garnka groch w połówkach – nie wymaga moczenia, szybciej się gotuje i szybciej zagęszcza zupę. Dodajemy do garnka cząber i majeranek, które zniwelują rozdymające działanie grochu już podczas jego gotowania. Gotujemy dalej, do czasu jak groch zacznie się rozpadać.
Wyjmujemy z zupy kości, ogołacamy je z mięsa. Kości wyrzucamy, ugotowane mięso wędzone dodajemy do zupy. Na patelni, na 2 łyżkach oleju, rumienimy pokrojoną w półplasterki kiełbasę. Wrzucamy ją do zupy. Dalej na patelni szybko szklimy na kolejnych dwóch łyżkach oleju pokrojoną cebulę, dodajemy do niej pokrojone drobniutko jarzyny i dusimy razem -5-6 minut.
Całą zawartość patelni dodajemy do zupy. Dodajemy też przeciśnięty przez praskę czosnek. Gotujemy wszystko razem dalej, do miękkości jarzyn. Próbujemy, doprawiamy solą i pieprzem, ewentualnie jeszcze odrobiną cząbru i majeranku. Podajemy jak lubimy – z chlebem, grzankami, groszkiem ptysiowym. Jeśli komuś za mało treściwie – w momencie dodawania jarzyn można dorzucić do zupy 2 lub 3 pokrojone w drobną kostkę ziemniaki.
Ja najbardziej lubię grochówkę nie zaraz po ugotowaniu, ale na drugi dzień, kiedy smaki już połączą się i ‘przegryzą’. Ta zupa jest zawiesista, ale nie stanie w niej na baczność żadna łyżka – to nie grochówka w wojskowym wydaniu (ale i taka na blogu będzie). Jeśli wolicie zupę bardziej gęstą, dodajcie 50g łuskanego grochu więcej. Na drugi dzień zupa będzie bardzo gęsta, delikatnie trzeba ją rozcieńczyć, najlepiej rosołem.
SKŁADNIKI
- 500g żeberko wędzone
- 300g grochu łuskanego
- 100g kiełbasy wędzonej
- 1 marchew
- 1 pietruszka
- ¼ selera
- 1 średnia cebula
- 3 ząbki czosnku
- 2 pełne łyżeczki majeranku
- 1,5 łyżeczki cząbru
- 5 kulek ziela angielskiego
- 3 liście laurowe
- 4 łyżki oleju do smażenia
- sól
- pieprz
- 2,5 litra wody
3 komentarzy na temat “Grochówka na wędzonym żeberku”
Witaj 🙂
Tyle razy Cię odwiedzałam i zawsze towarzyszyła mi jedna myśl – Twój blog może być wzorcem :). Wszystko opisane tak szczegółowo, że nie ma możliwości, by ktoś czego nie zrozumiał. Do tego składniki, o które nie trzeba dopytywać. Choćby tak, jak ja, ostatnio na jednym z blogów, o mąkę. No, bo to, że mąka ma być orkiszowa, to o wiele za mało. Wiadomo ile mamy typów tej i innych mąk. Jak zatem można, podając listę składników, pominąć taki szczegół ? To tylko jeden z przykładów. Mogę je mnożyć, bo wciąż trafiam na te, gdzie bez dopytywania ani rusz.
I wracając do Ciebie. Piszę, by podziękować za Twoją pracę i zaangażowanie :). I za to, ze dzielisz się z nami swoją pasją i wiedzą. Z wielką przyjemnością tu zaglądam i nadal będę zaglądać :). Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Witaj Aneto 🙂
Cieszę się niezmiernie że akurat na to zwróciłaś uwagę. Dla mnie to też jedna z rzeczy które najbardziej mnie bolały, kiedy lata temu zaczynałam gotować, a przy okazji powód do fiaska w wielu różnych przepisach… Nie wyobrażam sobie podawać Wam, czytelnikom/gotującym ze mną – na liście składników takiego czegoś jak “3 szklanki mąki” – no bo jakiej mąki? Jakie szklanki? A ta mąka to świeżo z młyna, lekka, miękka, czy już otwarta, zawilgła i waży 20% więcej? Nigdy tego nie rozumiałam, czy te wagowe i szczegółowe ilości są nie podawane z roztargnienia? Ja jestem trochę ‘piczka-zasadniczka’ i zawsze wszystko zmierzone, odważone – dla powtarzalności efektu. Wiadomo, że można poszaleć z doprawianiem, dodatkami, ale baza to baza!
Dobrego dnia, pozdrawiam ciepło z zimnego Wrocławia 🙂
Ja też odmierzam i odważam. Tak po prostu mam. Stąd te dopytywania blogerów. Nie lubię tego robić, więc bywa, że rezygnuję z danego przepisu własnie z powodu nieścisłości, które ” serwuje ” autor.
A na pogodę, to już szkoda słów. Chętnie bym się z Tobą zamieniła. Na Mazowszu, 40 km na zachód od Warszawy, temperatura przez kilka ostatnich dni była dla nas okrutna. Słyszę, że idzie zmiana i dobrze, że skończą się te okropne mrozy :). Ciepełka życzę i oby do wiosny 🙂 !