Żaden maniak ziemniaczany nie pominie ich w swoim jadłospisie. Prażonki piecze się w Polsce już od ponad 200 lat. W Porębie, niedaleko Zawiercia, ta potrawa przygotowywana w specjalnych żeliwnych kociołkach nad ogniskiem, została wpisana w 2006 na listę produktów tradycyjnych. W domu – piekarnik zastąpi nam ognisko.
W Porębie żeliwo zaczęto odlewać w 1799 roku. A kociołki to główny produkt, który jest dumą tej fabryki do dziś. Przy okazji – to właśnie w Porębie znajdziecie największy kociołek, którym można nakarmić aż 500 osób. Naczynie mieści w sobie ok. 160kg ziemniaków, 25kg kiełbasy, 15kg cebuli. Nie dotarłam do informacji jak długo piecze się taka ilość dobra wszelkiego, ale jestem pewna jednego – warto poczekać 🙂
Na prażonki wybieramy ziemniaki typu A lub B, mało skrobiowe, zwarte. Takie, które utrzymają formę plastra i nie porozpadają się po upieczeniu. Ziemniaki przesiąkną smakiem wszystkich przypraw i ziół, cebuli, czosnku, aromatem wędzonego mięsa.
Naczynie do zapiekania z pokrywą, szklane lub żeliwne, smarujemy w środku smalcem i wysypujemy solą i majerankiem. Ziemniaki, marchew i buraki obieramy i kroimy w plastry grubości około 4-5mm, nie więcej, inaczej będą się za długo piekły. Kiełbasę, boczek i wędzoną słoninę kroimy w cienkie plasterki. Tak samo cebulę i czosnek. Wszystko rozkładamy sobie po osobnych miseczkach.
Na dnie naczynia rozkładamy kilka pasków słoniny, kładziemy warstwę ziemniaków, solimy, pieprzymy. Rozkładamy na nich równomiernie po kilka plastrów kiełbasy, buraka, marchwi, cebuli, czosnku. Pieprzymy, posypujemy szczodrze majerankiem. I znowu ziemniaki, sól, pieprz, reszta składników… i tak do wykończenia wszystkiego, co wcześniej sobie naszykowaliśmy.
Każdą warstwę dość mocno solimy, pieprzymy i nie boimy się używać naprawdę sporej ilości majeranku. Po wykończeniu składników na wierzch kładziemy kilka plasterków słoniny. Żeby uszczelnić moje naczynie, kładę dodatkowo 3-4 liście kapusty. Tym razem w lodówce trafiło na pekińską, ale tak samo dobra będzie zwykła kapusta biała czy kapusta włoska. Zatrzyma wilgoć w naczyniu i zmniejszy odparowywanie płynów.
Gdy mam więcej czasu lub robię to danie jako część gorącego imprezowego bufetu, jeszcze smaczniejsza jest wersja w której najpierw kiełbasę i ziemniaki osobno podsmażamy do mocnego zrumienienia. Na oleju rzepakowym lub lepiej – na gęsim tłuszczu. Dalej postępujemy dokładnie tak samo jak przy składnikach surowych. Po przesmażeniu wszystkiego składniki stają się bardziej aromatyczne, jeszcze lepiej smakują.
Naczynie zamykamy i wstawiamy do zimnego piekarnika na środkowa półkę. Piekarnik grzejemy do 180⁰C i gdy już osiągnie temperaturę, pieczemy prażonki ok. 2-2,2 godziny. Ziemniaki na dnie i po bokach naczynia powinny się dość mocno przyrumienić.
Podajemy od razu po upieczeniu, jako samodzielne gorące danie. Ja lubię popijać je kefirem lub maślanką, ale piwo smakuje tutaj równie dobrze 🙂
SKŁADNIKI
- 2,300kg ziemniaków, typ użytkowy A lub B
- 350-400g kiełbasy śląskiej
- 150g wędzonego boczku
- 60g wędzonej słoniny
- 300g cebuli
- ½ sporej główki czosnku
- 2 średnie buraki
- 1 spora marchewka
- sól
- pieprz
- majeranek
3 komentarzy na temat “Prażonki – bardzo polskie ziemniaki duszone w piekarniku”
tę potrawę poznałam na studiach – jako zapiekankę z burakiem i długo doszukiwalam się jej korzeni bo nikt się do niej chciał przyznać- a dużo później znalazłam jako śląskie ” pieczonki/a”
z tym że buraki są w niej pół na pół z ziemniakami i zapiekanka jest czerwona. i przyjemnie smakuje burakami pieczonymi.
Jadłam oryginalne pieczonki w Porębie, wieki temu, a samą potrawę pamiętam jeszcze z podstawówki – zawsze tak samo pyszne, mam do nich wielki sentyment 🙂
przecudowny kocur, kocham kocury, oto mój https://images91.fotosik.pl/623/a5387c4f90433c85med.jpg, wszystko z nim ok, zdrowy, szczęśliwy, śpi leniuch!