Minimum składników, a każdy świetnie do siebie pasuje – fasolka jest sezonowa, delikatna i lekko chrupka. Jej smak podkreśla słodka, przyrumieniona na kremowym maśle czerwona cebula. Bekon dodaje chrupkości i wędzonego, dymnego aromatu – cały smak podkręca czosnek , a jajko w koszulce to tutaj przysłowiowa kropka nad i. Czy jako samodzielny obiad, czy jako dodatek do jasnych mięs i ryby – tak podana fasolka na pewno nie jest nudna czy byle jaka!
Fasolce odcinamy zdrewniałe końce i dokładnie ją myjemy. Gotujemy fasolkę na parze lub w wodzie, do stanu al dente – nie powinna być całkiem miękka. Jak długo? To zależy od samej fasolki, jedne gatunki gotują się szybciej niż inne, na pewno też szybciej ugotuje się fasolka młoda, niż ta z późniejszych zbiorów. Ugotowaną fasolkę odcedzamy i trzymamy w cieple, pod przykryciem.
W dużym rondlu (w tak dużym, żeby zmieściła się do niego ugotowana fasolka) partiami, wysmażamy na chrupko pocięte na cztery części plasterki bekonu. Usmażone plasterki ściągamy na ręcznik papierowy żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Po całkowitym ostudzeniu bekon powinien stwardnieć na tyle, żeby dało się go pokruszyć na mniejsze kawałki.
Do wytopionego z bekonu, wędzonego tłuszczu który został w rondlu, dodajemy masło. Rozpuszczamy je i na gorące masło wrzucamy pokrojoną w półplasterki czerwoną cebulę. Nie sprawdzi się tutaj zwykła żółta – cebula czerwona jest delikatniejsza w smaku od żółtej, ma mniej cukru i wolniej się karmelizuje, ciężej ją też dzięki temu przypalić. Dostępna jest przez cały rok – na początku lata i jesieni będzie bardziej delikatna i słodka, nabierze mocy w jesiennych i zimowych miesiącach.
Cebulę smażymy do momentu aż zmięknie i stanie się wiotka, powinna się zacząć lekko rumienić. Dodajemy do niej przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku i smażymy razem mieszając, do momentu aż czosnek straci swój mocny, surowy zapach. Dodajemy odcedzoną fasolkę i pokruszony bekon, całość mieszamy i mocno razem podgrzewamy.
Szykujemy jajka w koszulkach – przepis, z którego korzystam to idealny i idiotoodporny patent Yotama Otolenghi. Jajka wbijamy do osobnych miseczek. Wlewamy do szerokiego rondla wodę – do połowy jego wysokości. Solimy wodę do smaku i stawiamy na gaz – woda powinna mocno się gotować i buzować. Jajka z miseczek delikatnie wlewamy do wody zaraz nad jej taflą i… wyłączamy gaz. Garnka niczym nie przykrywamy!
Odmierzamy stoperem 4 minuty dla jajek rozmiaru M i około 4m30s-4m50s dla jajek rozmiaru L. Jak w każdym wypadku – im świeższe jajko, tym lepsze – będzie miało bardziej zawarte, a nie wodniste białko. Jeśli nie wiecie, jak wiekowe są Wasze jajka, dla bezpieczeństwa i lepszego ścinania białka można dodać do wody łyżkę soku z cytryny albo octu ryżowego – nie będą wyczuwalne.
Porcje gorącej fasolki rozkładamy pomiędzy talerze, na szczycie każdej kładziemy jajko w koszulce. Posypujemy je solą i odrobiną płatków chili, podajemy od razu.
PS.: Fasolki nie soliłam – gotuję ją na parze, nie w wodzie, co pozwala zachować więcej składników odżywczych. Specjalnie nie soliłam jej też później – bekon którego używam jest już dla nas wystarczająco słony. Jedynym z lekko posolonym elementem tego przepisu jest jajko w koszulce.
SKŁADNIKI
2 porcje obiadowe albo 4 mniejsze, jako dodatek
- 700g zielonej fasolki szparagowej
- 100g bekonu
- 150g czerwonej cebuli
- 3-4 ząbki czosnku
- 30g masła
- sól
- pieprz
- do podania – jajko w koszulce, płatki chili, sól
2 komentarzy na temat “Fasolka szparagowa z bekonem, cebulą i jajkiem w koszulce”
Już sobie wyobraziłam ten wspaniały smak! A patent na jajko na pewno wykorzystam, dziękuję 🙂
Lepszego sposobu na jajko nie ma! 🙂