Pełna micha i micha się cieszy – bo Buddha Bowl to kolor, zderzenia faktur i samo zdrowie! Na ciepło lub na zimno – jak macie ochotę, bo w obu wypadkach smakować będzie równie dobrze. Na obiad zjedzony w domu albo na lunch do pracy: pyszna, soczysta pieczona pierś z kurczaka z dodatkiem komosy ryżowej i surowych warzyw, z lekkim sosem jogurtowym. Zdrowe jedzenie – to takie proste!
Buddha Bowl to nie każda kolorowa miska owoców, jogurtu, musli czy matematycznie ułożona sałatka którą widzicie w social media – ten bardzo zdrowy trend rozpoczął się w 2016 roku od publikacji książki „Buddha’s Diet: The Ancient Art of Losing Weight Without Losing Your Mind”. Autorzy książki, Tara Cottrell i Dan Zigmond przekonują, że przygotowanie posiłków nie znaczyło dla Buddy zbyt wiele i (w przeciwieństwie do foodblogerów 😉 ) nie układał on wokół jedzenia swojego życia. Rozkoszne figurki pulchnego, uśmiechniętego Buddy, które na pewno dobrze znacie to wizerunek mnicha, który żył najprawdopodobniej 100-150 lat po Buddzie – on sam był szczupły. Rozpowszechniana na blogach i portalach o zdrowym żywieniu „informacja”, jakoby nazwa wzięła się od „wypełniania miski po same brzegi z charakterystycznym brzuszkiem” to zwykła bzdura.
Część książki traktuje o diecie buddyjskich mnichów – lekkiej, zróżnicowanej, sezonowej, często przerywanej postami, a druga część o samym buddyzmie. Chociaż w książce znajduje się pełno dietetycznych wskazówek, chociaż nie ma w niej ani jednego konkretnego przepisu i tak wiadomo, że Budda na pewno jadł z miski – to zapewne doprowadziło do zawłaszczenia tego terminu. Bo „Buddha Bowl” – brzmi sexy, prawda? Mnisi buddyjscy do dziś praktykują przechodzenie z pustą miską przez miasteczka i wioski położone w okolicach klasztoru, a na koniec dnia zjadają to, co zebrali w darze. Bardzo często to proste, nieprzetworzone składniki: jajka, przeróżne warzywa, kawałki mięsa czy ryb, kasze i zboża.
Dla mnie samej to zdrowa miska rozmaitości: trochę jak sałatka, trochę jak klasyczny obiad elegancko poddany dekonstrukcji. Do zjedzenia na ciepło lub na zimno. W wersji z mięsem, w wydaniu wegetariańskim (z rybą lub owocami morza) czy całkowicie wegańskiej (z soją w postaci tofu lub tempeh, seitanem albo bogatymi w białko roślinami strączkowymi), miska Buddy jest pyszna, pełna wartościowych składników, zdrowych tłuszczy, mikro i makroelementów, witamin, barw, faktur i smaku.
Bazę Buddha Bowl zawsze stanowią kasze i zdrowe ziarna – biały, długoziarnisty, dziki lub brązowy ryż, quinoa, farro (pszenica płaskurka). W naszych polskich warunkach jako baza takiej zdrowej mchy sprawdzi się kasza gryczana, jęczmienna, jaglana, owsiana, a także kuskus, bulgur i amarantus. Ja najczęściej do naszych misek wybieram komosę ryżową, którą uwielbiam.
JAK GOTOWAĆ KOMOSĘ RYŻOWĄ / QUINOA?
Komosa ryżowa, zwana również ryżem peruwiańskim (quinoa – czytamy kiin-łha) to pseudozboże – roślina wytwarza bogate w skrobię i białko nasiona, ale w rzeczywistości zbożem nie jest. Nazywana jest często „złotem Inków” – to świetne źródło łatwo przyswajalnego białka, witamin, zdrowych kwasów tłuszczowych i związków mineralnych.
Gotujemy ją podobnie do tego jak szykujemy inne kasze. Przed gotowaniem nasiona komosy ryżowej koniecznie należy dokładnie wypłukać na gęstym sitku, aby pozbyć się z nich saponin czyli gorzkawych w smaku związków mydlanych, będących połączeniem glikozydów i cukrów. Przy płukaniu nasiona będą się lekko pienić – zupełnie jak mydło.
Quinoa gotujemy w proporcji 1:2 (1 porcja nasion +2 porcje wody). Na ½ szklanki komosy (po ugotowaniu to porcja dla 2 osób) potrzebna nam 1 szklanka wody do gotowania.
Wypłukaną na sicie komosę przekładamy do gotującej się wody osolonej szczyptą soli i gotujemy przez około 15 minut na małym ogniu – koniecznie pod przykryciem. Quinoa jest gotowa, kiedy ziarenka zrobią się szkliste, a białe ogonki wyraźne będą odstawały od nasion. Zdejmujemy komosę z ognia i trzymamy ją jeszcze przez około 7-10 minut pod przykryciem, aż do końca wchłonie wodę. Garnek odkrywamy, a ugotowaną komosę spulchniamy widelcem. Komosa jest smaczna i na ciepło, i na zimno – i tak właśnie, w zależności od pory roku, możecie zjeść moją zieloną miskę.
JAK ZBUDOWAĆ BUDDHA BOWL?
Na połowie każdej miski wkładamy ugotowaną komosę – lekko przestudzoną. Drugą połowę miski – zajmie mieszanka pociętego drobniej młodego szpinaku i sałaty rzymskiej. Awokado obieramy i kroimy w cienkie plastry, skrapiamy sokiem z cytryny. Rozkładamy awokado na sałacie. Pierś z kurczaka kroimy w cienkie plastry, rozkładamy po połowie piersi pośrodku każdej z misek. Wierzch dekorujemy kiełkami i skrapiamy sosem jogurtowym, który elegancko łączy wszystkie smaki.
Jak zrobić sos – wymieszajcie wszystkie składniki, osólcie i dopieprzcie do smaku.
Buddha Bowl możecie naszykować z wyprzedzeniem i zabrać na drugi dzień ze sobą, na uczelnię czy do pracy – zapakujcie wtedy sos w osobne pudełeczko, nie mieszajcie go z zieleniną przed jedzeniem, bo sałata i szpinak szybko zmiękną. W ten sposób pozostaną dłużej świeże.
Robicie Buddha Bowls? Zdradzicie proszę jakie są Wasze ulubione połączenia smaków i składniki?
SKŁADNIKI
2 porcje na lunch/obiad
- 1 pierś kurczaka z wolnego wybiegu upieczona wg TEGO przepisu
- 2-3 garści młodych listków szpinaku
- 1 mini sałata rzymska Gem
- 1 dojrzałe awokado
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- garstka kiełków rzodkiewki
- garstka kiełków brokułu (albo inne ulubione)
- ½ szklanki komosy ryżowej (quinoa, u mnie trójkolorowa)
- 1 szklanka wody do gotowania + szczypta soli
SOS JOGURTOWY
- 1 mały kubeczek gęstego jogurtu naturalnego, bez cukru
- 1 łyżeczka oliwy z oliwek
- 1 łyżeczka musztardy Dijon
- 1 łyżeczka sosu Worcestershire
- 1 pełna łyżka posiekanego koperku lub 1 czubata łyżeczka suszonego
- 1 pełna łyżka posiekanej natki pietruszki lub 1 czubata łyżeczka suszonej
- 1 pełna łyżka posiekanego szczypiorku
- ¼ łyżeczki soli
- ¼ łyżeczki mielonego pieprzu
3 komentarzy na temat “Buddha Bowl z soczystą piersią kurczaka, komosą i surowymi warzywami”
moje buddha bowls to te wegańskie – często z ciecierzycą, którą kocham nad życie, lub tofu. bardzo lubię te utrzymane w jednym kolorze, nie wiem dlaczego. tak więc albo zielone warzywa – brokuł, cukinia, szpinak, brukselka, do tego ryż lub kasza i tofu, albo czerwono-pomarańczowe – dynia, bataty, marchew, papryka czerwona, ciecierzyca, ryż lub kasza. pyszności… <3
Te monochromatyczne muszą robić wrażenie! 🙂
Wyjątkowo nie w naszym domowym kulinarnym guście – tak widziałam ten przepis, ale dałam mu szansę. Owszem lubimy warzywa, ale nie “zieleninę”. Jak szykowałam danie, blady strach padł na rodzinę, że w króliki się zmienią. Było zabawnie. Pomimo naszych gustów była to bardzo miła odmiana. Pierś kurczaka zrobiła furorę, dzięki soczystości i przyprawom. Sos jogurtowy idealnie się komponuje i scala całość. Moja inwencja twórcza, zamieniłam pietruszkę na kolendrę, ale tylko dlatego, że za tą pierwszą nie przepadamy. Jedynie komosa ryżowa wypadła blado, musimy ją zastąpić kaszą, jeszcze zastanawiam się którą. Pozostałości po daniach sprawdziły się idealnie jako zimne dodatki do kanapek. Pyszne.