Pieczone ziemniaki. Niech podniesie rękę ten, kto ich nie lubi. Ja jako maniak ziemniaczany robię je w każdej możliwej postaci, a ziemniaki Hasselback — gdy chcę podać niecodzienny, dekoracyjny obiad albo kiedy dopada mnie jesienna chandra.
Nie jest prawdą – powielana od lat na wielu blogach, łącznie z tymi najbardziej znanymi i poczytnymi, informacja o tym, że danie to powstało 300 lat temu. Dlaczego nikt z autorów nie szuka informacji u źródeł? Bo łatwiej skopiować cudze błędy i w ten oto sposób mamy internetową legendę.
Danie ma dużo młodszą historię. W 1940 roku, rok po wybuchu II Wojny Światowej, mimo zachowania neutralności podczas ataku wojsk hitlerowskich na sąsiadujące Norwegię i Finlandię, uzależniona handlowo i gospodarczo od hitlerowskich Niemiec Szwecja odczuła skutki wojny. Ziemniaki były pożywieniem tanim i łatwo dostępnym, były szykowane i podawane na wiele sposobów, zarówno w domach jak i w restauracjach. Na sztokholmskiej wyspie Djurgården działała, obok wielu innych (Djurgården to głównie spacerowe i wypoczynkowe tereny zielone) bardzo popularna gospoda Hasselback. Gospoda ta właśnie w czasie wojny, w 1940 roku, przekształciła się w jedną ze szwedzkich szkół gastronomicznych. I to jej uczeń, przygotowujący się do zawodu szefa kuchni Leif Elisson, w 1953 roku wymyślił i podał na jedne z zajęć poświęconych kartoflom tak upieczone ziemniaki.
Serwowane zawsze na gorąco, mogą stanowić przystawkę lub dodatek do dania głównego. W Szwecji nierzadko spotyka się je jako potrawę śniadaniową, a także podaje się je z chlebem.
Bazą tego dania są odpowiednio wybrane ziemniaki i sposób ich naszykowania przed pieczeniem. Podłużne ziemniaki, najlepiej typu B lub C (zerknijcie TUTAJ) należy dokładnie umyć i ponacinać gęsto i głęboko bardzo ostrym nożem. Można sobie pomóc kładąc ziemniaka na łyżce – drewnianej lub stołowej i nacinając go do jej krawędzi. To jest jedyna czynność wymagająca Waszej uwagi i koncentracji przy tej potrawie. Uważajcie na palce, nie przetnijcie ziemniaków do końca, natnijcie cienkie plasterki. Najłatwiej poradzić sobie z tym kładąc ziemniaka na dużej łyżce i nacinając go do jej krawędzi.
Płatki nacinanych ziemniaków pod wpływem temperatury zachowają się jak ziemniaczane chipsy – zrobią się przypieczone na krawędziach i chrupiące, rozchylą się (stąd też druga nazwa tej potrawy – “ziemniaki harmonijkowe”), podczas gdy spód ziemniaka zostanie miękki i kremowy. To właśnie połączenie dwóch faktur i różnych konsystencji w jednym daniu, z jednego produktu, podbiło serca i podniebienia.
W rondelku rozpuszczamy masło, solimy je, wrzucamy przeciśnięty przez praskę czosnek i pół łyżeczki mielonego kminku. Smarujemy tą miksturą ziemniaki i wstawiamy do piekarnika ustawionego na 200°C. W czasie pieczenia możemy je ponownie posmarować rozpuszczonym masłem. Pieczemy do miękkości i zrumienienia.
W zimie i na jesieni, kiedy w polskich sklepach dominują mączne odmiany ziemniaków, bardzo lubię hasselbacki podane tylko z gęstym jogurtem lub naturalnym twarogiem. Równie pyszne są z kwaśną śmietaną, zimnym wędzonym łososiem i świeżo usiekanym koprem. Jako dodatek do obiadu piekę je najczęściej razem z mięsem, oszczędzając i prąd, i czas.
SKŁADNIKI
- 600g małych, owalnych ziemniaków
- 2 czubate łyżki masła klarowanego lub oleju roślinnego
- 2 ząbki czosnku
- sól
- mielony kminek (ile lubicie, ja daję płaską łyżeczkę)
2 komentarzy na temat “Nacinane ziemniaki Hasselback – i cóż że ze Szwecji?”
Pychotka! Dzis podalam rodzinie z Polski do magret de canard, byli wniebowzieci ♥ Mille mercis Karo ☺
Gosiu, kaczucha na niedzielę, tak trzeba żyć! Cieszę się że smakowało, ściskam Cię serdecznie!?