Nie doczekałam się w tym roku podgrzybków — po fali długotrwałych upałów w dolnośląskich lasach jest zdecydowanie za sucho na zbiory. Doczekałam się kurek, które też przez te susze tanie nie są. Żeby nie zbankrutować na tym leśnym złocie — pomieszałam kurki z boczniakami. Wyszło pysznie.
Pieczarki to dla mnie nie grzyby. Grzyby mają być z lasu, mają obłędnie pachnieć, każdy ma smakować trochę inaczej. A pieczarka to pieczarka, rośnie na słomie, powtarzalna jak clone stamp Photoshopa, każda idealna, okrągła, a smakuje to to ledwo co. Jeszcze żeby miał mi kto przywieźć takie prawdziwe, polne pieczarki, z ciemnym spodem. Mocno pachnące i bardzo aromatyczne… Boczniak to dla mnie trochę co innego. Ok, niby — tak jak i pieczarka — da się go z powodzeniem hodować na skalę przemysłową, tak samo na odpowiednio przygotowanej słomie, ale boczniak ma dla mnie smak.
Boczniaki dostarczają łatwo przyswajalnego białka, kwasu foliowego, aminokwasów, witamin z grupy B i soli mineralnych. Obniżają poziom cukru i cholesterolu. I można je samemu hodować, kupując (np. na Allegro) gotowe baloty przerośnięte grzybnią. Wystarczy je tylko podlewać i postawić w chłodne miejsce w domu, piwnicy lub cieniste w ogrodzie, a grzybami możecie cieszyć się przez długi czas.
Grzyby szybko myjemy pod bieżącą wodą i osuszamy na sicie lub oczyszczamy je pędzlem (wolę drugą opcję, bo grzyby szybko nasiąkają wodą i rozrzedza się ich smak) i niezbyt drobno je kroimy. Zostawiamy małe grzyby w całości, większe wystarczy przekroić na 3-4 kawałki. Grzyby i tak się skurczą podczas gotowania, a takie duże kawałki będą o wiele przyjemniejsze na podniebieniu niż drobnica.
W rondlu rozpuszczamy masło i podgrzewamy je. Wrzucamy pokrojoną w plasterki cebulę i szczypior oraz suszony tymianek. Gdy się 2-3 minuty przesmażą, wciskamy przez praskę ząbek czosnku, mieszamy i wrzucamy wszystkie naszykowane grzyby. Smażymy je chwilę na małym ogniu, mieszając całość, następnie na 5-7 minut przykrywamy pokrywką — grzyby zdążą puścić trochę wody. Jeśli nie puszczą po tym czasie wody dolejcie jej 4-6 łyżek. Grzyby powinny się poddusić we własnym soku, pod przykryciem, około 10-12 minut.
Mocno je solimy, pieprzymy (co jak co, ale grzyby lubią pieprzu naprawdę dużo), wrzucamy całą posiekaną na mgiełkę zieloną pietruszkę i zalewamy śmietaną. Całość mieszamy i gotujemy, już bez przykrycia, około 8-10 minut na małym ogniu. Śmietana powinna się w pierwszym momencie delikatnie rozrzedzić, a następnie zgęstnieje i zrobi się z niej gęsty i zawiesisty, pyszny sos.
W tym czasie możemy zrobić grzanki — kromki chleba smarujemy równomiernie oliwą i opiekamy je z obu stron, na patelni lub w tosterze. Ząbek czosnku przecinamy w poprzek na pół, miejsce przecięcia ostrym nożem w kilku miejscach nacinamy i szorujemy tak naszykowanym czosnkiem po grzankach. Delikatnie je solimy.
Grzyby dzielimy na porcje (4 małe na przystawkę lub 2 większe, na mały obiad), posypujemy kawałkami grubo startego parmezanu, posypujemy pietruszką. Grzybowy gulasz jest dobry ze śląskimi kluskami, ale z grzanką smakuje obłędnie. Przypieczony, czosnkowy chleb nie pozwoli się zmarnować ani jednej kropelce sosu.
SKŁADNIKI
- 250g kurek
- 250g boczniaków
- 2 gałązki szczypioru z cebulką
- 1 szalotka lub mała cebulka
- 1/6 kostki masła
- 1/2 małego pęczka pietruszki
- 1,5 łyżeczki suszonego tymianku
- 1 duży ząbek czosnku
- 150g śmietany 18% – naprawdę gęstej i kwaśnej
- pieprz
- sól
- parmezan do podania
SKŁADNIKI na grzanki
- 4 duże kromki wiejskiego chleba na zakwasie, takie krojone przez środek bochenka
- oliwa extra vergine do posmarowania
- 1 duży ząbek czosnku
- sól