Nie ukrywam że jem mięso – doskonale wiecie że nie jestem ani wegetarianką, ani weganką. Ale często – a ostatnio nawet bardzo często – jemy w domu całkiem bez mięsa. I nikt… Chwila, wróć. Może raczej bezpieczniej będzie napisać „nikt poza kotami” na ten brak mięsa nie narzeka. Jak tu narzekać, kiedy przed nosem ma się coś tak dobrego jak pasztet z fasoli? Ten pasztet ma kilka głębokich smakowych akordów, które nie pozwalają koło niego przejść obojętnie. Prażone szalotki i dobór przypraw czynią z pasztetu z fasoli naprawdę pyszny zamiennik klasycznych, smarownych mięsnych pasztetów. Spróbujcie!
Od razu uprzedzam pytania – żółta i czerwona cebula do tego przepisu się nie nadają. Plasterki będą za grube, a żółta cebula jest za słodka, przy dłuższej obróbce termicznej zacznie się przypalać i rozpadać. Tutaj kawałki cebuli powinny być widoczne i wyczuwalne na podniebieniu – to nie przecierany sos. Szalotki dostaniecie bez problemu w każdym większym markecie i dyskoncie.
W wersji całkowicie wegańskiej nie ma żadnego problemu żebyście zamiast masła klarowanego (smażymy szalotki długo, zwykłe masło się nie nadaje) użyli tłuszczu roślinnego – np. oleju ryżowego. Ja używam masła z całkowitą premedytacją – robię pasztet roślinny dla mięsożerców i my naprawdę lubimy smak masła – dodaje pasztetowi charakteru i podbija inne smaki. Poza tym – według Francuzów dla ludzi smażących szalotki na czymś innym niż masło, w piekle przyszykowany jest specjalny kocioł 😉 I tego się będę trzymać.
Fasolę płuczemy na sicie pod bieżącą wodą i dajemy jej całkowicie odciec z wody. Przekładamy odcedzoną fasolę do misy malaksera, wsypujemy przyprawy, wlewamy oliwę i dodajemy 2 łyżeczki soku z cytryny. Masło rozpuszczamy na małej patelni i podgrzewamy.
Szalotki obieramy i kroimy na plasterki. Wrzucamy cebulki na mocno rozgrzane masło i smażymy. Najpierw do zeszklenia, na średnim ogniu, co jakiś czas mieszając. Po zeszkleniu cebulek płomień pod patelnią zmniejszamy i smażymy cebulki dalej – do momentu aż stracą na objętości, mocno się zezłocą i zaczną być lekko chrupkie – czyli około 20-25 minut. Dodajemy do złotej cebuli przeciśnięty przez praskę czosnek, lekko solimy i pieprzymy całość, mieszamy i smażymy razem jeszcze przez 2-3 minuty. Czosnek w tym czasie straci swój surowy zapach i lekko się przyrumieni, pilnujcie żeby się nie przypalił.
Usmażoną cebulkę z czosnkiem dodajemy do misy malaksera i kilkoma obrotami ostrzy łączymy wszystko razem – nie miksujcie pasztetu długo, na gładko – on naprawdę dużo lepiej smakuje kiedy zachowamy odrobinę faktury z fasoli i z prażonej cebuli. Próbujemy – dosalamy i dopieprzamy pasztet do smaku. Jeśli czujecie że jest taka potrzeba – dodajemy jeszcze odrobinę przypraw. Wszystkie smaki powinny być zbalansowane i wyczuwalne, nic nie powinno dominować.
Gotowy pasztet z fasoli przekładamy do słoiczka i odstawiamy do lodówki na 10-12 godzin – najwięcej aromatu zyskuje kiedy wszystkie smaki dobrze się połączą i „przegryzą” ze sobą. Pasztet przed podaniem wyjmujemy wcześniej z lodówki – najlepiej smakuje w temperaturze otoczenia. Z ciemnym pieczywem albo na pszennych grzankach – zjedzcie tak, jak lubicie!
SKŁADNIKI
na 1 słoiczek o pojemności 250ml
- 1 puszka drobnej czarnej fasoli (240-250g fasoli po odcieku)
- 80g szalotek (waga po obraniu)
- 1 czubata łyżka masła klarowanego
- 2 łyżki dobrej oliwy z oliwek
- 2 łyżeczki soku z cytryny
- 1 średni ząbek czosnku
- 1 łyżeczka suszonego tymianku
- 1 niepełna łyżeczka wędzonej papryki
- ½ łyżeczki mielonego imbiru
- ½ łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
- sól i pieprz mielony – do smaku
16 komentarzy na temat “Aromatyczny pasztet z czarnej fasoli”
Bardzo moje zestawienie smaków, zrobiłam od razu po powrocie z pracy, niczego nie zmieniałm, jest przepyszny!
Na zdrowie Beato! 🙂
Świetny przepis, już czuję te smaki i zapachy! Lecę po fasolę! Dzięki!
Uwielbiam Twoje pasztety, a na ten szczegolnie czekalam! Juz sie chlodzi w lodowce 🙂
Gosia, daj znać jak się przegryzie! Smacznego 🙂
Jest znakomity i ta szalotka prazona na maselku…. mniam. Smakuje mi jeszcze bardziej niz ten z soczewicy. Akurat mialam duza puszke czarnej fasoli, wiec zrobilam z podwojnych porcji. Ale nawet sie nie pytam, jak dlugo mozna go trzymac w lodowce. Nie ma szans , zeby sie zdazyl zepsuc. Czekam na kolejne pasztety, zarowno jarskie jak i miesne, bo gotowych raczej nigdy nie kupuje. A, i jak w przypadku lesnego pasztetu moje koty nie wykazaly specjalnego zainterosowania, tak przy tym ciezko je bylo odgonic od stolu. Nie wiem, czy to jest akurat najlepsza reklama : )
No to super, mnie ta wersja też bardziej kręci od soczewicowej 🙂 (A koty uważam za całkiem dobry wyznacznik! U mnie Puszkin jest wyznacznikiem jakości smaku, on naprawdę nie zje niczego niedoprawionego, a wędlina za mniej niż 36zł/kg to dla niego obraza! 😉 Ser z truflą, tapenada, żur z chrzanem, mięsny pieczony pasztet, hummus, ogórkowa – to najulubieńsze)
Pyszny jest! Co prawda na razie oblizałam tylko łyżkę po zrobieniu, bo powędrował do lodówki, ale wiem już, że będzie częściej u mnie gościł 🙂
biere sie, po co płukać fasolę? nie lubię myć i płukać pod bieżącą wodą, mam wrażenie utraty smaków, tak czy inaczej wypłukałem ;P
Nie wiem jakiej fasoli używasz, ale zazwyczaj każda fasola/groszek/kukurydza/bób z puszki ma na sobie osad – i to bardzo widoczny.
Świetny przepis, dziękuję!
Dla robiących po raz pierwszy polecam stopniowo doprawiać wedzoną papryką, bo łatwo przesadzić i zdominować resztę smaków.
Osobiście zmniejszam ilość wędzonej papryki zastępując resztę słodką papryką.
Uwielbiam wegańskie pasztety 🙂 a ten wygląda mega kusząco 🙂
W domu zalega mi czarna fasola w ziarnach. Nada się? Zwazyc ja wtedy po ugotowaniu?
Jasne że się nada – tak jak napisałaś odważ odpowiednią ilość po ugotowaniu 🙂
Pasztet jest cudowny. Aksamitny, aromatyczny, GENIALNY!
Bardzo się cieszę że smakowało! Na zdrowie 🙂