Lubię vintage – postarzane rzeczy, albo te po prostu używane – nadgryzione zębem czasu, z widocznymi obiciami, defektami powierzchni – trochę w duchu industrialnym – metalowe, szklane lub drewniane. Nie lubię za to tych we wszechobecnym stylu shabby chic – pudrowych, kredowych, słodkich do zemdlenia. Nie lubię też wydawać zbyt wiele pieniędzy na coś, co mogę zrobić sama. Zobaczcie, że z użyciem kuchennych produktów starzenie ocynkowanych pojemników to pestka!
Zaplanowałam sobie sukulentowe ogródki na parapetach – wiedziałam od razu jakie chcę na nie doniczki. Zwykła ocynkowana rynienka to koszt około 10-15zł. Postarzona – 40-70zł. Za droższe od razu podziękowałam – mam ocet, a on kosztuje maksymalnie 2 zł za butelkę.
Doniczki oryginalnie były super błyszczące i aż buzowały nowością – nie dla mnie. Ale dzięki małemu patentowi można je bardzo wydajnie postarzyć, nadać charakteru i tchnąć w nie trochę indywidualizmu.
UWAGA!
Proces postarzania jest nieodwracalny. Wszystko robimy w przewiewnym pomieszczeniu, przy otwartym oknie, albo na zewnątrz, np. na balkonie. W trakcie starzenia będą się wydzielały gazy – nie są łatwopalne, ale drażniące dla dróg oddechowych, skóry i oczu.
Doniczki ścieramy papierem ściernym – musimy jak najbardziej podrapać żeby zniszczyć ocynk, czyli warstwę zabezpieczającą metal przed korozją – warto zacząć od drobniejszego papieru o stopniu ścieralności 100, a w niektórych miejscach potraktować ocynk jeszcze mocniej – papierem 80. Nie ma możliwości kontroli stopnia utleniania w tym procesie postarzania – ale im bardziej zarysujecie powierzchnię, tym proces będzie gwałtowniejszy i lepiej zauważalny. Im słabiej to zrobicie, używając słabszego papieru – tym proces będzie przechodził lżej i z mniej widocznym efektem.
Podrapane doniczki zawijamy w ścierki bawełniane lub papierowe ręczniki i blokujemy je na miejscu używając taśmy lub gumek recepturek. Całość zalewamy z wierzchu octem – ścierki/ręczniki papierowe muszą być całkowicie wilgotne, lekko mokre. Zawijamy doniczki szczelnie w foliowe worki i zostawiamy – jeśli chcecie przyspieszyć proces – wystawcie je w takim opakowaniu na słońce.
Czas działania zależy od tego jaki efekt chcecie uzyskać – moje doniczki leżały na słońcu około 2,5h. Warto co jakiś czas dolewać więcej octu w razie gdyby odparował. Można bez problemu zaglądać i sprawdzać jak postępuje utlenianie i ocenić, czy efekt nam się podoba czy jeszcze zostawiamy, do pogłębienia. Gdy efekt już nam odpowiada – doniczki płuczemy w czystej bieżącej wodzie i zostawiamy do wyschnięcia. Są gotowe do użycia.
Tak postarzone przedmioty będą się w dalszym ciągu utleniać i starzeć – jeśli chcecie proces zatrzymać odetnijcie dopływ powietrza do powierzchni metalu. Najszybciej – używając do jej pomalowania satynowego lub matowego lakieru w aerozolu. Zanim to zrobicie doniczkę można jeszcze podkolorować farbą akrylową, robiąc na niej nieregularne przecierki porwaną gąbką (tak jak zrobiłam to na wiaderkach – białą, turkusową i miedzianą farbą).
CO POTRZEBNE?
- doniczka ocynkowana
- papier ścierny o grubości 100 – 80
- ocet spirytusowy 10%
- ręczniki papierowe lub stare używane ścierki bawełniane
- torba foliowa
- gumki recepturki lub cienka taśma klejąca
OPCJONALNIE DO WYKOŃCZENIA
- farba miedziana akrylowa
- farba turkusowa akrylowa
- farba biała akrylowa
- gąbka
- lakier w sprayu satynowy lub matowy