Przyznaję się bez bicia, że jeszcze dwa lata temu piekłam mało albo prawie wcale. Zamiast pysznych ciast wychodziły mi zakalce na dwa palce. Wolałam szybkie desery bez pieczenia, chociażby serniki na zimno. Odkąd kupiłam wagę — wiele się zmieniło.
Wszelkie wypieki, czy to słodkie czy wytrawne, to jedyna z tych dziedzin sztuki kulinarnej gdzie nie za bardzo można sobie poszaleć i improwizować. Efekt finalny w największej mierze zależy od dokładności w zachowaniu proporcji składników potrzebnych w danym przepisie. Jeśli wiecie, że będziecie często piec — kupcie małą, elektroniczną wagę. Nie jest to duży wydatek — koszt najprostszej to około 35zł.
Ze swojej strony polecałabym Wam wybór wagi płaskiej, bez miseczki — ma najczęściej format zeszytu i gładki szklany blat, który jest łatwy do czyszczenia. Jej wymiary pozwalają na wygodne przechowywanie, a mnogość kolorów i wzorów pozwoli Wam dopasować ją do wystroju kuchni.
Jeśli gotujecie nie tylko z polskojęzycznych przepisów, zwróćcie uwagę na funkcję zmiany jednostek (gramy, uncje) i funkcję TARA — pozwoli Wam ona na ważenie produktów płynnych czy sypkich w dowolnie przez Was wybranych naczyniach.
U mnie taka prosta waga jest używana non stop — czy to do odmierzania sypkich składników na ciasto, czy chociażby do dzielenia na równe porcje mięsa przy formowaniu hamburgerów. Naprawdę bardzo się przydaje i jest bezproblemowa w działaniu i obsłudze.