Upiekłam chleb pszenny, słonecznikowy i żytni na zakwasie gdzieś w swoich początkach kucharzenia, dawno, dawno temu. Później czas zaczął się kurczyć, doba skracać, zarzuciłam eksperymenty piekarskie i poszłam dalej, w pieczenie mięsa, ryb, ciast.
Powracam do chleba razem z książką Jeffrey’a Hamelman’a – Chleb. I z gotowym mixem do wypieku chleba z dyskontu Aldi.
Zamówiona książka utknęła u doręczyciela, przez co moje weekendowe plany pieczenia chleba prawie wzięły w łeb. Prawie, bo poratował mnie pobliski Aldi, który ma w swojej ofercie 3 gotowe mieszanki chlebowe- chleb wiejski, chleb ze słonecznikiem i chleb pełnoziarnisty.
Cena? Patrząc na cenę dobrej jakości mąki- żadna, bo każdy z kilogramowych opakowań kosztuje 4,89 złotego, a mamy z niego dwa bochenki chleba po 750g.
Skład wyszczególniony na opakowaniu chleba wiejskiego, który poszedł u mnie na pierwszy ogień, to: 45%mąki pszennej, 45% mąki żytniej, wysuszony zaczyn żytni, sól jodowana, białko pszenne (czyli gluten), syrop z glukozy (nie ma się czego bać- to tylko wodny roztwór cukru prostego), drożdże suszone, cukier gronowy (czysty cukier, czyli glukoza), mąka ze słodu jęczmiennego i jako polepszacz/utrwalacz- kwas askorbinowy, czyli witamina C- dodawana do chleba jako przeciwutleniacz.
Skład jest dobry. Jest prosty, jasny i oczywisty. Nie ma żadnych ukrytych sztuczności, nie ma niczego niepotrzebnego, nie ma wodotrysków. A chleb wychodzi pyszny.
Opis przygotowania krok po kroku znajdziecie na opakowaniu. Jeśli dysponujecie maszyną do pieczenia chleba- zrobi wszystko za Was, jednocześnie odbierając niebywałą przyjemność pracy z ciastem chlebowym. Jeśli nie- pół opakowania gotowej mieszanki należy wymieszać z 350ml letniej wody i zagniatać około 8 minut. Za mnie zrobił to Kitchen Aid, ale i pod ręką samo ciasto zachowuje się nadzwyczaj przyjemnie- jest zwarte i ciężkie, ale elastyczne i puszyste jednocześnie.
Gotowe ciasto poddajemy procesowi wyrastania dwa razy- po pierwszym zagnieceniu dałam mu odpocząć około 30-40 minut w ciepłym, ustawionym na 50°C piekarniku, przykryte folią spożywczą. Ciasto podwoiło za ten czas swoją objętość.
Drugie wyrastanie serwujemy mu już po szybkim uformowaniu bochenka- i to jest czynność której przy ciastach drożdżowych czy na zakwasie nie można pominąć czy zepsuć- od niej zależy to, jak urośnie nasz chleb.
Posiłkowałam się kilkoma filmami znalezionymi na yt, między innymi tym:
Wyjmujemy podrośnięte ciasto na lekko posypany mąką blat, delikatnie spłaszczamy, a potem od krawędzi zawijamy boki ciasta do środka, poruszając się po kole i budując w ten sposób jego wysokość. Odwracamy, szybko formujemy zgrabną kulę i przekładamy ją do naczynia, w którym chcemy chleb wyrastać.
Elegancko uformowany okrągły bochenek włożyłam na dalsze wyrastanie do wiklinowego koszyczka na pieczywo, równo i dokładnie wysypanego zwykłą pszenną mąką, znowu przykryłam folią spożywczą, żeby nie podsechł i ponownie wylądował w ciepłym piekarniku, tym razem na godzinkę.
Po godzince koszyk odwróciłam na przygotowaną blachę z papierem do pieczenia. Wzorek z koszyczka został, przyjemnie rustykalny. Dodatkowo chleb gwiaździście nacięłam- ten zabieg to nie tylko dekoracja- nacinanie pieczywa sprawia, że chleb nie popęka niekontrolowanie w dowolnie przez siebie wybranym miejscu. Pamiętacie, jak mama krzyczała “znowu uśmiechnięty chleb kupiłeś?” Ten się nie uśmiechnie- nie pęknie, jeśli go natniecie.
Skórkę wyrośniętego pieczywa przed pieczeniem nacinamy równomiernie skalpelem lub żyletką, na głębokość około 4-5 mm. Nóż się do tego nie nadaje- żyletka jest naprawdę idealna.
Piekarnik wg instrukcji z opakowania nagrzałam na 230°C bez termoobiegu i w takim piekiełku chleb wylądował na najniższej półce piekarnika na 10 minut. Po tym czasie temperaturę obniżamy do 180°C i chleb przenosimy na środkowa półkę piekarnika na 50 minut.
Dodatkowo po obniżeniu temperatury na dno piekarnika włożyłam brytfankę wypełniona wodą- parująca woda buduje nam na chlebie chrupiącą skórkę. Po 20 minutach brytfankę wyjęłam.
Po wymaganym czasie chleb wyjmujemy i studzimy na kratce, żeby zachował swoją chrupkość.
Przechowuję go w chlebaku, zawinięty w lnianą ściereczkę. Nie bójcie się tej mieszanki — jest prosta, chleb jest naprawdę pyszny, a co najważniejsze- robi wrażenie.
Ale i tak czekam, przebierając nóżkami, na moją biblię chleba i wiem, że zaraz zacznie się ostre pieczenie. Zostaniecie ze mną?