Cudownie pachnące… Z wierzchu ultrachrupiące, lekkie i delikatne. W środku – przyjemnie wilgotne, kremowo-mięsiste, podobne teksturą do ciasta ptysiowego. Każda z nazw w tytule pasuje do dzisiejszego przepisu. Każda oznacza dokładnie to samo – omlet/ciastko/bułkę z ciasta składającego się z mąki, mleka, tłuszczu i jajek. Podawane na słodko – jak u mnie na śniadanie, z powidłami, lub wytrawnie – jako dodatek do sosu, mięsa, pieczeni.
W Anglii znajdziecie je pod nazwą Yorkshire pudding – podawane są do sosu i świątecznej pieczeni, na Bożonarodzeniową kolację. Mają nawet swoje święto w pierwszą niedzielę lutego. Na wschód Stanów Zjednoczonych, do Nowej Anglii, dopłynęły razem z emigrantami z Królestwa Wielkiej Brytanii – i tam zostały popoversami – bo wyskakują swoim jestestwem ponad foremkę. A Dutch babies nie mają nic wspólnego z Holendrami – Dutch baby (ale też Bismarck) to to samo ciasto, ale pieczone w postaci jednego, dużego naleśnika, najczęściej (i najwygodniej) w żeliwnej patelni. A czemu Dutch? Bo powstały w Pensylwanii, stanie w którym znakomita część imigrantów mówiła po niemiecku – a Dutch to skrócone do wygodnej i łatwiej wymawialnej formy „Deitsch”. I tak oto niemiecki naleśnik został chcąc nie chcąc naleśnikiem holenderskim.
Nie ma z nimi wiele pracy – ale ważny jest sposób ich pieczenia. Oryginalnie piecze się je w wysokich foremkach, głównie po to żeby ciasto utworzyło w środku jak największy pusty komin, a z wierzchu było przypieczone i chrupiące. To samo da się uzyskać w klasycznej, metalowej formie do muffinek – nie próbujcie tego z foremkami papierowymi czy silikonowymi – nie wyjdzie. Forma musi przewodzić ciepło i musi się mocno nagrzewać.
Wbijamy do miski jajka i wszystkie, razem z odrobiną soli, ubijamy kilka minut, aż dokładnie się wymieszają i lekko spienią. Wlewamy mleko i łyżkę tłuszczu, miksujemy z jajkami. Wsypujemy przesianą mąkę i całość bardzo dokładnie miksujemy, nie może być żadnych grudek. Ciasto przelewamy do naczynia z dzióbkiem, żeby łatwiej móc je wlać do formy.
Rozgrzewamy piekarnik do 200⁰C, grzanie góra-dół i dodatkowo termoobieg. Szykujemy metalową foremkę do muffinek. Wstawiamy ją na 5-7 minut do nagrzanego piekarnika żeby sama też się nagrzała. Wyjmujemy formę na blat, gniazda w foremce smarujemy pozostałym tłuszczem, najlepiej pędzlem ale jeśli macie butelkę z atomizerem sprawdzi się jeszcze lepiej.
Wlewamy ciasto mniej więcej do połowy- dwóch trzecich wysokości foremek – urośnie. Wstawiamy formę z ciastem do piekarnika i pieczemy 15 minut w 200⁰C z termoobiegiem i pod żadnym pozorem nie otwieramy piekarnika! Po 15 minutach zmniejszamy temperaturę do 175⁰C (termoobieg można, ale nie trzeba zostawiać) i pieczemy jeszcze 20 minut.
Jemy od razu – im bardziej gorące tym bardziej chrupiące. Z czasem stają się miękkie. Można posypać je cukrem pudrem z wanilią i cynamonem. Albo podać z melasą, ulubionym słodkim syropem, powidłami czy dżemem.
SKŁADNIKI
- 240ml mleka
- 3 jajka rozmiaru M
- 2 łyżki oleju lub rozpuszczonego masła
- 135g mąki pszennej typ 500 lub 550
- 1/3 łyżeczki soli
4 komentarzy na temat “Popover. Yorkshire pudding. Dutch baby”
Moja Droga, ile sztuk wyszło Ci z podanych składników? Wstawiłam pierwszą blaszkę (na 12 popoversów), a w misce mam ciasto na co najmniej 3 kolejne porcje. Zastanawiam się czy mogę część masy schować do lodówki i przygotować kolejną turę rano?
Pozdrawiam serdecznie
P.S.
Manikiur masz obłędny. Co to za lakier?
Mnie wyszło 12 sztuk i ani jednej więcej 🙂 średnica górna pojedynczej foremki to 6,5cm. Możesz zostawić ciasto na noc w lodówce, a rano spróbować – tylko napowietrz je jeszcze rano ubijaczką 🙂 powinno wyjść, chociaż przyznaję – nie próbowałam.
A szponki – dziękuję za komplement – to hybryda 027 Intense Red z Semilac, z lakierów klasycznych identyczny jest Eveline Mini Max 371 🙂
Tutaj w UK Yorkshire Pudding ma jak śląskie kluski dziurkę na sos. A robią to tak, że przed wlaniem ciasta do blaszki nie tylko spryskują ją olejem ale wlewają łyżkę lub dwie do otworu w formie a potem ciasto. Olej w środku nie pozwala ciastu wyrosnąć i robi się fajny lejek na sos a brzegi jak grzybki rosną .
Dokładnie tak – tak go robi Jamie albo Gordon 🙂 Tyle że oni robią je w wysokich formach, a wlany tłuszcz bardzo mocno trzeba rozgrzać przed wlaniem ciasta. Ja robię YP w metalowej formie do muffinek i wystarczy samo smarowanie – podejrzewam że po wlaniu tłuszczu zaczęłyby za mocno kipieć i skleiłby się górą (a pusty środek i bez tego mam w każdym)