Nie lubię jesieni. Nie należę do tych, którzy czekają na nią z utęsknieniem. Nie czekam na pierwsze chłodne i deszczowe dni, nie przepadam za swetrami, grubymi skarpetami, kaloszami i parasolkami. Ale to właśnie jesienią w sklepach są najlepsze jabłka. Soczyste, kruche, słodkie. Świeże i wyraziste. Do schrupania ot tak, w biegu. Albo – do upieczenia i zrobienia z nich bogatego deseru. Nie czekam na jesień. Ale czekam na te jabłka.
Jabłka do pieczenia wybieramy równe, twarde, nie zniszczone, nie obite. Jednakowej wielkości, wagi, wysokości i takie, które z powodzeniem dadzą się postawić i nie będą się turlać – czyli dosyć foremne. Myjemy wybrane jabłka i odcinamy im wierzch – ale niezbyt dużo (powiększajcie zdjęcia, wszystko na nich dokładnie widać ).
Przyrządem do drylowania ogryzków wycinamy z każdego jabłka gniazdo nasienne. Uważajcie, żeby nie przebić jabłka na wylot, starajcie się zostawić ponad centymetr miąższu od dołu. Wydrylowanym jabłkom wybieramy miąższ ze środka – tak, żeby zrobić miseczkę – miejsce na serek i dodatki, ale jednocześnie nie zabieramy jabłka za dużo. Zostawiamy pod skórką około 1,5cm miąższu, a to co wybraliśmy – zjadamy.
Jabłka posypujemy w środku przyprawą do piernika i cynamonem. Na dno każdej jabłkowej miseczki wkładamy po łyżeczce czekoladowego kremu (lub kostkę dowolnej czekolady). Serki rozdzielamy po równo, do każdego jabłka, zachowując jednocześnie około centymetra wolnej przestrzeni od góry w każdym napełnionym jabłku. Serek ma w sobie sporo wody, będzie buzował podczas pieczenia – a nie chcemy żeby wypłynął.
Na wierzch serka kładziemy po łyżeczce borówek – lekko kwaskowe, lekko gorzkie, są fajnym przełamaniem dla słodyczy serka i czekolady, a dodatkowo dają trochę koloru. Posypujemy nadzienie cynamonem i przyprawą do piernika. Skórkę jabłek delikatnie i równomiernie dziurawimy w kilku miejscach ostrym widelcem (świetnie sprawdzi się widelczyk do ciasta).
Gotowe nadziane jabłka rozkładamy w głębokiej blaszce do pieczenia wyłożonej folią aluminiową i posypujemy z wierzchu płatkami migdałowymi. Wstawiamy blaszkę na środkową półkę do zimnego piekarnika i ustawiamy temperaturę 170⁰C. Jeśli macie w piekarniku opcję „szybkie nagrzewanie” nie korzystajcie z niej. Jabłka muszą się zagrzać powoli, inaczej – popękają.
Pieczemy jabłka około 45-55 minut. Można sprawdzić po 40 minutach, najlepiej po prostu palcem, czy są już wystarczająco miękkie – jeśli nie, czas pieczenia wydłużamy. Podajemy gorące – z kulką lodów waniliowych , z bitą śmietaną, sosem z solonego karmelu i granolą, która jest świetnym chrupiącym kontrastem dla miękkiego, kremowego jabłka.
SKŁADNIKI
- 4 jabłka deserowe – kruche i soczyste, np. Ligol, Gloster, Idared, Szampion, Jonagold, Red Delicious, moje miały po 270-290g każde
- 2 opakowania serka waniliowego Danio (inny się nie zsiada i zostaje wodnisty)
- 4 łyżki borówek do mięs, ze słoika
- 4 łyżeczki nutelli lub innego kremu czekoladowego lub 4 kostki czekolady
- 4 łyżki płatków migdałowych
- cynamon
- przyprawa do piernika
SKŁADNIKI DO PODANIA
- granola
- bita śmietana
- solony karmel
- lody waniliowe
2 komentarzy na temat “Jabłka pieczone, z serowym nadzieniem”
Oho, już wiem, co będę miała na słodką kolację.
W akcie desperacji, prawie ekran polizałam.
Muszę tylko kogoś wysłać po serek. W taką pogodę nosa się nie chce wystawiać na dwór.
Serdeczności i udanego weekendu.
U nas “na głowę” robię na kolację po dwa 😀 Pogoda we Wrocławiu też nie rozpieszcza, dobrze, że mamy kogo wysłać po zaopatrzenie! 😉 Spokojnego!