Wakame, czyli undaria pierzastodzielna, to jedno z podstawowych warzyw w kuchni japońskiej, chińskiej i koreańskiej. Superfood pełną gębą! W Korei zupa z wodorostów to codzienny element diety kobiet ciężarnych i w połogu – wakame pełne są kwasu foliowego, wapnia, żelaza, manganu, magnezu i witamin z grupy B. Wodorosty u nas najlepiej znane są w postaci sałatki-czekadełka, podawanego do sushi – słodko-kwaśnej i porządnie zaostrzającej apetyt.
Lekko słone – słonością wody morskiej – i jednocześnie lekko słodkie (w smaku bardzo przypominają ostrygi), delikatnie chrupiące… Naprawdę przyjemnie się je przeżuwa!
Na pierwszy rzut oka wysuszone wodorosty są niepozorne – ciemno zielone, prawie czarne, pokryte nalotem soli morskiej (im bardziej szare, tym bardziej słone). Kusi żeby złapać ich pełną garść, ale zdecydowanie lepiej posłużyć się wagą – po namoczeniu wodorosty mocno puchną i wracają do swojej pierwotnej objętości, nie szykujcie ich za dużo. O wiele lepiej przechowywać je suszone niż namoczone, bo tracą swój charakterystyczny aromat i na drugi dzień są już zdecydowanie mniej smaczne.
Odważamy potrzebną ilość wodorostów i wykładamy je na sitko. Płuczemy przez chwilę pod bieżącą wodą z nadmiaru soli i przekładamy wodorosty do dużej miski. Zalewamy je ciepłą ale nie gorącą wodą ponad poziom i zostawiamy do napęcznienia. Jeśli wolicie bardziej chrupiące wodorosty wystarczy im 5-6 minut. Jeśli natomiast jesteście fanami miękkich wakame – 10 minut powinno załatwić sprawę. Najlepiej w czasie moczenia wyjąć i spróbować która konsystencja bardziej nam odpowiada, bo stan wysuszenia i grubość wodorostów często różnią się w zależności od firmy która je sprzedaje.
Gotowe wodorosty odcedzamy i odciskamy z nadmiaru wody. Kroimy je na mniejsze kawałki i odcinamy twardy nerw liścia. Pokrojone wodorosty przekładamy do salaterki. Mieszamy ze sobą olej sezamowy, ocet ryżowy i sos sojowy. Dodajemy szczyptę soli i miód lub syrop z agawy. Wlewamy sos do wodorostów i dokładnie mieszamy.
Odstawiamy gotową sałatkę na 30 minut na kuchenny blat. Przed podaniem posypujemy ją prażonym sezamem i drobniutko posiekaną białą częścią pora. Nie musicie jeść jej tylko przy okazji domowego sushi – jest prosta, pyszna i zdrowa, a raz kupiona paczka suszonych wodorostów wystarczy Wam na kilkanaście porcji. Sałatka z wakame równie dobrze jak do sushi sprawdzi się podana do smażonych i gotowanych ryb, krewetek oraz do kurczaka.
SKŁADNIKI
4 porcje na przystawkę
- 25g suszonych glonów wakame
- ciepła woda
- 2 łyżeczki sezamu podprażonego na patelni
- 1,5 łyżki oleju sezamowego
- 3 łyżki octu ryżowego
- 2 łyżki jasnego sosu sojowego
- 1 łyżeczka miodu, syropu z agawy albo cukru
- szczypta soli
- 1 łyżka posiekanego pora
6 komentarzy na temat “Sałatka z glonów wakame”
Bardzo lubię sałatkę z wodorostów u Japończyka, próbowałam w domu i mi nie wyszła, dziwny ciężki smak i kolor, spróbuję z Twojego przepisu, dam im drugą szansę. Dziękuję za inspirację.
Najgorsze że w każdej knajpie i przepisie ta sałatka jest inna… Ja robiłam ją mniej więcej na wzór naszej ulubionej suszarni – wiadomo, że każdy ma coś innego ulubione, ale nie przekonamy się do póki nie spróbujemy 🙂 Liczę że dasz znać!
Hej!
Może ktoś będzie potrafił mi pomóc – z czego robiona jest sałatka z glonów, ale takich w formie nitek/ podłużnych pasków? W punktach sushi spotkałam się z taką wersją, ale też i z taką zbliżoną do podanego przepisu 🙂
Help bo nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedzi 🙁
Wakame są sprzedawane w różnej postaci – albo naturalnych, szerokich pasków albo wąziutkich niteczek, już krojone a potem suszone.
Co stoi na przeszkodzie żeby zapytać w restauracji co się je?
To jest właśnie ‘ta z nitek’ czyli na słodko, nazywa się ‘goma wakame’.
Pomyliłaś ją z ‘sałatką wakame’ na słono z ogórkiem i tofu/łososiem, bo tutaj na zdjęciu glony nie są pocięte w paski 😀 gratuluję kreatywności 😀
Goma wakame 胡麻和え – to dosłownie “sałatka z wakame z sezamem”.
Jeśli twierdzisz że się mylę podaj mi źródło które to udowodni, bo nie masz racji 🙂
Poza tym – nie ma tu nigdzie nazwy tego dania innego niż “sałatka z wakame” więc nie za bardzo rozumiem Twój komentarz.