Jeśli jesteście fanami klasycznego Boeuf Bourguignon ten wołowy gulasz zachwyci Was jeszcze bardziej – jest pełen skondensowanego, niesamowicie mocnego smaku. Kolor i aromat ma fenomenalny! Wszystko przez powolne budowanie i nakładanie na siebie naturalnego smaku składników i kilkukrotne podpalanie zawartości kociołka – szybką, gwałtowną karmelizację. Ten gulasz wołowy w naszym domu nie ma konkurencji!
Ten sposób na przygotowanie mięsa możecie z powodzeniem wykorzystać też do naszykowania gulaszu z dzika czy sarniny – w tym wypadku z przypraw dobrze będzie dodać jeszcze kilka kulek aromatycznego jałowca, a ostatnie flambirowanie całości zamiast na brandy zrobić z użyciem ginu. Jeśli szykujecie gulasz w sezonie grzybowym warto połowę (albo odrobinę więcej) pieczarek w przepisie zastąpić świeżymi, młodymi, jędrnymi podgrzybkami – maślaki w tym wypadku będą za miękkie, kurki za słodkie a borowiki za słabe w smaku – zginą przytłoczone innymi smakami.
Mięso oczyszczamy z błon, kroimy w poprzek włókien w zgrabną kostkę o boku 2,5cm. Lekko solimy, mocno pieprzymy i odkładamy na bok. Obieramy cebule i czosnek – cebule kroimy w drobną kostkę, ząbki czosnku w cienkie plasterki, przekładamy do dwóch osobnych miseczek. Obieramy marchew i pietruszkę, myjemy łodygi selera. Wszystkie naszykowane warzywa kroimy w drobną , równą kostkę i przekładamy do wspólnej miski. Pieczarki i podgrzybki oczyszczamy z piasku/brudu wilgotnym papierowym ręcznikiem. Nie myjemy grzybów – za szybko nasiąknęłyby wodą. Kroimy je w plasterki grubości pół centymetra, odkładamy do osobnej miski.
Szykujemy sobie miarkę z podziałką mililitrową, butelkę brandy, zapałki, garnek do przełożenia wszystkich składników po wysmażeniu. Najwygodniej tego typu dania szykować w żeliwnych naczyniach – długo trzymają ciepło, równomiernie je rozprowadzają, świetnie rumienią i szybko smażą składniki. Wszystko jedno, czy to żeliwo szkliwione, emaliowane czy jak w moim wypadku – surowe. Po naszykowaniu wszystkiego na kuchence (albo nad ogniem, bo ten gulasz robiony nad żarem i polanami smakuje jeszcze lepiej!) bez problemu wkładamy całość do rozgrzanego piekarnika.
Jeśli garnka żeliwnego nie macie, spróbujcie wybrać garnek z grubej stali szlachetnej w którym da się piec, gęsiarkę lub naczynie żaroodporne, szklane lub kamionkowe – koniecznie ze szczelną pokrywką. Ja wszystko po kolei szykuję na kuchence w jednym garnku, przekładam na czas smażenia kolejnych składników do innego naczynia i łączę wszystko na koniec.
Smak przez takie gotowanie buduje się warstwami – najpierw przygotowane jest mięso, potem grzyby – i tu mamy pierwsze flambirowanie (podpalanie) dla wzmocnienia smaku i koloru. Po nich długo smażone, mocno mineralne warzywa i znowu flambirowanie. Wymieszanie wszystkich składników, szybka zasmażka, dodanie pozostałych przypraw i ziół i ostatnie flambirowanie. Na koniec dodanie bulionu, a następnie upieczenie wszystkiego razem w szczelnym naczyniu.
W kociołku na średnim płomieniu rozpuszczam czubatą łyżkę smalcu i partiami obsmażam i rumienię naszykowane wcześniej mięso. Partiami, nie wrzucając go na raz za dużo, żeby nie było tłoku – po to żeby mięso nie schładzało garnka i tłuszczu, żeby nie puszczało wody tylko szybko zamknęło swój smak w środku i szybo się skarmelizowało. Jeśli cokolwiek przywrze do dna – nie ma problemu. Ten smak ‘odlepi się’ od naczynia już przy pierwszym flambirowaniu. Jeśli tłuszczu jest za mało – dodajemy go jeszcze po odrobinie przy każdej partii mięsa. Gotowe, zamknięte i zrumienione mięso przekładamy do osobnego garnka/miski na czas szykowania reszty składników.
Po wysmażeniu mięsa pora na grzyby – wrzucamy je do garnka partiami, na 2-3 razy i smażymy cały czas mieszając, żeby równo łapały temperaturę i nie puściły za dużo wody. Naszykowane grzyby wkładamy wszystkie razem do kociołka, kociołek ściągamy z ognia, odmierzamy sobie 50ml brandy, szybko wlewamy ją do grzybów i podpalamy. Nie mieszamy zawartości garnka – czekamy cierpliwie aż alkohol się wypali. Dopiero wtedy wszystko mieszamy od dna, zeskrobując przypieczone fragmenty mięsa i zawartość kociołka przekładamy do mięsa.
W kociołku znowu rozgrzewamy tłuszczu – 2mm warstwa będzie w sam raz na długie smażenie. Pierwszą wrzucamy cebulę i smażymy ją do zeszklenia. Do zeszklonej cebuli dodajemy drobno posiekany albo przeciśnięty przez praskę czosnek i smażymy chwilę razem. Następnie wrzucamy pokrojoną marchew i pietruszkę razem z łodygami selera. Całość mieszamy i smażymy na małym ogniu do czasu aż warzywa staną się szklisto-przeźroczyste, miękkie, a następnie lekko zbrązowione – 10-15 minut, co jakiś czas mieszamy wszystko od dna. Znowu kociołek ściągamy z ognia, odmierzamy sobie kolejne 50ml brandy, szybko wlewamy ją do wysmażonych warzyw i podpalamy. Nie mieszamy zawartości garnka – czekamy cierpliwie aż alkohol się wypali. Dopiero wtedy wszystko mieszamy od dna, zeskrobując przypieczone fragmenty.
Rozgrzewamy piekarnik do 180⁰C , grzanie góra-dół, bez termoobiegu. Wrzucamy do kociołka połamane liście laurowe, świeże lub suszone zioła, utłuczony pieprz i stłuczone ziele angielskie. Dodajemy mięso i grzyby, wszystko razem mieszamy, wsypujemy czubatą łyżkę mąki i mieszamy wszystko do czasu, aż mąka przestanie być widoczna.
Ostatnie flambirowanie to aż 100ml brandy – nie wlewajcie jej na raz bo skończycie z bardzo wysokim płomieniem. Odmierzcie najpierw 50ml, wlejcie do środka i podpalcie. Gdy się wypali – wymieszajcie zawartość kociołka i powtórzcie operację z kolejną 50-tką brandy. Gdy wszystko się wypali a sos i składniki skarmelizują, wlewamy ciepły wołowy bulion – tyle żeby zakrył mięso i pozostałe składniki – garnek zamykamy i przekładamy wszystko na środkowy poziom piekarnika. Tej wielkości kostkom mięsa potrzeba w piecu około 2,5 godziny. Przez pierwsze 30 minut pieczemy gulasz w 180⁰C, na kolejne dwie godziny temperaturę zmniejszamy do 170⁰C .
Gulasz podajemy w głębokich miskach w towarzystwie purée ziemniaczanego (u mnie z dodatkiem dużej ilości tartej gałki muszkatołowej i prażonej cebulki), mocno posypany świeżo posiekaną natką pietruszki.
SKŁADNIKI
6-8 średnich porcji, z dodatkami
- 1,2 kg wołowiny na gulasz – karkówka, chuda łopatka, rostbef, zrazowa górna, pręga, udziec – mieszane
- 2 średnie cebule, żółte lub czerwone – 300-350g
- 600g pieczarek albo w sezonie pieczarek wymieszanych 1:1 z podgrzybkami
- 2 łodygi selera naciowego – 150g
- 1 średnia marchewka (120-150g)
- 1 średnia pietruszka (120-150g)
- 650ml mocnego, esencjonalnego bulionu wołowego
- 200ml dobrej brandy (podzielone 50, 50, 100ml)
- 1 czubata łyżka mąki pszennej typ 500-550
- 6 dużych ząbków czosnku
- 5-6 kulek ziela angielskiego
- 3 liście laurowe
- 1 łyżka kolorowego pieprzu w ziarnach
- 1 pełna łyżeczka suszonego rozmarynu albo 1 duża gałązka świeżego
- 1 pełna łyżeczka suszonego tymianku albo 5-6 łodyżek świeżego
- 6-8 łyżek smalcu (lepiej!) lub oleju rzepakowego do smażenia
- drobna sól
- mielony pieprz
9 komentarzy na temat “Niesamowity gulasz wołowy – z kociołka, flambirowany”
Kiedy dodajemy czosnek?
Zaraz po cebuli – dzięki za czujność, już uzupełniam! 🙂
Czy świeże podgrzybki można zastapić suszonymi?
W sezonie? Trochę słabo 😉
Poza sezonem jasne że tak. Użyj 500g pieczarek i 100g namoczonych podgrzybków. Wodę z moczenia suszonych grzybów można użyć do sosu, zamiast części bulionu wołowego. Zawsze można też kupić podgrzybki mrożone, nie ma problemu z dostępnością.
Witam. Czy przy flambirowaniu można w calosci brandy zastąpić ginem? Czy może lepiej wtedy użyć innego alkoholu? (nie mam dostępu do brandy) ?
Wojtku, klasyczny gin tutaj będzie super, fajnie podbije smak. Dodałabym go w momencie flambirowania grzybów.
Ale pozostałe 150ml alkoholu w przepisie… warto by już było czymś urozmaicić, np. używając dobrej whiskey zamiast brandy, bo przy 200ml ginu jałowiec może się stać zbyt dominujący w smaku i zabije wołowinę 🙂
Hej Karo, polecasz smalec (zakładam ze klasyczny, wieprzowy), ale co uważasz o smalcu gęsim do tej potrawy? 🙂
Pozdrawiam,
Karol
A pewnie że pasuje! 🙂
Witam. A czy da radę w wolnowarze, jeżeli tak, to podpowiedz proszę jaki tryb i ile czasu. Pozdrawiam.