Uwielbiam tajskie curry i wolę je zdecydowanie bardziej od każdego indyjskiego – jest dużo bardziej kwiatowe, jest w nim coś eterycznego i wysublimowanego, a smaki są oparte na sile kontrastów. Mimo, że potrafi kopnąć ostrością bez ostrzeżenia, tajskiemu curry wiele jestem w stanie wybaczyć. To czerwone curry z wieprzowiną robi się w całe 30 minut – jest lekko pikantne, nie zmusza do łez i jego jedzenie nie boli – pysznie aromatyczne!
Chcesz gotować autentycznie – gotuj z autentycznych składników
Dla mnie podstawą domowej tajskiej kuchni jest autentyczność składników – zdaję sobie sprawę, że to co teraz napiszę zabrzmi jak reklama, niestety – nikt mi za nią nie zapłacił… Od paru ładnych lat korzystam z past curry, sosów i marynat tajskiej firmy Kanokwan. Odkryłam je dość dawno na Amazon, zamówiłam, wypróbowałam… Żałowałam okrutnie, że są w Polsce niedostępne – ale teraz znajdziecie je w supermarketach w stałym asortymencie, a w dyskontach – podczas tygodni tajskich i bliskowschodnich kuchni. Bierzcie w ciemno – jeśli mieliście okazje spróbować oryginalnej tajskiej kuchni smak jest dokładnie ten sam– to zresztą jedna z najchętniej kupowanych tam marek.
Robienie samemu pasty curry w warunkach domowych w mojej opinii kompletnie nie ma sensu. Tak samo, jak kupowanie podróbek nie mających nic wspólnego z autentycznym smakiem.
Dlaczego to głupie? Weźmy na warsztat dzisiejsze czerwone curry – jednym z głównych składników pasty curry jest galangal – mimo, że podobny do imbiru, nie smakuje tak samo. Zamienianie podstawowych składników „bo czegoś nie było” (a gwarantuję że nie kupicie świeżego galangalu) kończy się jedzeniem, które na 100% nie smakuje jak powinno. Pasta Kanokwan ma w swoim składzie dokładnie to co potrzeba – chili, trawę cytrynową, galangal, sól, czosnek, szalotkę, pastę krewetkową, limonę kaffir i kmin. W polskich pastach znajdziecie jeszcze cukier, barwniki i dodatkowe tłuszcze (totalnie niepotrzebne), a Knorr (Unilever) pokusił się o dodanie oleju słonecznikowego, skrobi modyfikowanej z tapioki i kwas cytrynowy – smacznego!
Gaeng ped moo
Mięso oczyszczamy z błon i kroimy w poprzek włókien na naprawdę cieniutkie plasterki – 2-3mm. Można schab lub polędwicę zmrozić w zamrażalce przez 2-3 godziny przed szykowaniem curry, krojenie będzie zdecydowanie łatwiejsze. W rondlu lub woku rozgrzewamy na dużym ogniu łyżkę oleju kokosowego i smażymy mięso partiami na 2-3 razy – powinno się szybko zamknąć z obu stron.
Usmażone mięso wyjmujemy, smażymy następną partię. Po usmażeniu wszystkich plasterków przekładamy je razem do woka i dodajemy łyżkę pasty curry. Smażymy razem mieszając, aż mięso całe oblepi się równomiernie pastą. Wyjmujemy zawartość woka na talerz, a samego woka oczyszczamy papierowym ręcznikiem.
W woku ląduje druga łyżka oleju kokosowego. Na rozgrzany tłuszcz wrzucamy starty na tarce imbir, przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku i mieloną kurkumę. Smażymy mieszając aż zniknie ostry zapach, dodajemy do woka drugą łyżkę pasty curry, mieszamy. Mocno wstrząsamy puszką kokosowego mleka. Wlewamy ¼ do woka i mieszamy pastę, imbir i czosnek, żeby pozbyć się grudek. Wlewamy resztę mleka z puszki, dodajemy sos rybny, cukier i liście limonki kaffir (kupuję mrożone w Piotrze i Pawle, ale mogą być też suszone, w całości – dajcie wtedy 2 więcej) albo skórkę startą z limonki. Całość gotujemy razem na małym ogniu 5-6 minut. Wrzucamy usmażone mięso i gotujemy razem jeszcze przez 4-5 minut.
Tuż przed podaniem dorzucamy do gorącego sosu bazylię i całość jeszcze raz mieszamy. Podajemy z ryżem lub z makaronem ryżowym. Jako dodatek sprawdzi się surówka z kapusty, ogórka, zielona fasolka szparagowa, grillowane warzywa. Z podanej ilości składników otrzymacie 3-4 średniej wielkości porcje do zjedzenia z dodatkami.
SKŁADNIKI
- 500g schabu wieprzowego bez kości albo polędwiczki wieprzowej
- 2 łyżki oleju kokosowego albo ryżowego
- 2 łyżki (30g) czerwonej pasty curry Kanokwan
- 2 łyżki startego imbiru
- 2 średniej wielkości ząbki czosnku
- 1 łyżeczka mielonej kurkumy
- 400ml mleka kokosowego
- 2 łyżki sosu rybnego
- 4-5 liści limonki kaffir albo 1 łyżka skórki startej z limonki
- 2 łyżeczki brązowego cukru
- spora garść liści bazylii – tajskiej albo klasycznej
5 komentarzy na temat “Tajskie czerwone curry z wieprzowiną i bazylią – Gaeng ped moo”
Dzień dobry, czy mogę użyć do tego dania żółtej pasty curry, tylko taka była u mnie tej firmy. Poza tym uwielbiam Pani bloga 🙂
Hej Ola! Oryginalnie robi się to danie na czerwonej paście, ale nie ma problemu żebyś spróbowała z żółtym curry. Ta żółta pasta jest słabsza i mniej ostra, na pewno będziesz musiała dodać jej dużo więcej – próbuj przy gotowaniu ile ostrości i smaku Ci odpowiada 🙂
Wole curry, które sama zrobię. To jest dla mnie niesmaczne. Zrobiłam danie z przepisu i nie polecam.
To curry jadło u mnie wiele osób, bo lubię je robić na zapas albo na towarzyskie spotkania – jesteś absolutnie pierwszą osobą która mówi “bleeee”…
Nie jest to dla mnie wyznacznik jakości przepisu – cóż, o gustach się nie dyskutuje 🙂 Są tacy którzy żyją tyko o schabowym i ziemniakach i też jest ok.
Curry jest pyszne. Robiłam już kilka razy i zdecydowanie polecam.