Jesień, jesień a na stole kolejna kartoflanka. Inna od każdej, którą już na blogu znajdziecie. Ta, podobnie jak Cullen skink, sama może być pełnym obiadem. Cudnie kremowa, z chrupiącą słodką kukurydzą i chrupiącym słonym boczkiem. Wyraźna, aromatyczna i aksamitna. A moja wyszła niezwykła… bo fioletowa. Dlaczego?
Z lenistwa. Poszłam do piekarni. Wróciłam, przebrałam się… A ok, jeszcze obiad na dzisiaj. Znowu ubieranie, lista zakupów czyli ‘mózg na kartce’, bo za dużo rzeczy do zapamiętania, pełna siatka… Wróciłam. Przebieranie, fartuch, podkasanie rękawów. Kroję, siekam, ważę, spisuję przepis i aaargh… (i tu nastąpił klasyczny facepalm) marchewka! No cóż, nie kupiłam. W lodówce, w pojemniku jarzynowym błąkała się ostatnia, samotna, fioletowa. Ok, obrałam, pokroiłam… Pamiętacie Bridget Jones gotującą zupę, która finalnie wyglądała jak krem ze Smerfów? No, to jesteśmy w domu
Obieramy marchew, cebulę, czosnek i ziemniaki. Czosnek drobniutko siekamy, grubiej siekamy cebulę. Wkładamy razem do jednej miski. Do drugiej wrzucamy pokrojoną w małą kostkę marchew (serio, nie bierzcie fioletowej!) i pokrojone w około półtora centymetrową kostkę ziemniaki.
Kukurydzę dokładnie odsączamy na sicie, plasterki boczku kroimy w poprzek na centymetrowe paski. W garnku z grubym dnem rozgrzewamy łyżkę oleju i wysmażamy boczek na chrupko – ma być prawie jak chipsy. Wyławiamy go z tłuszczu i odkładamy do miseczki. Do tego samego garnka wrzucamy połowę masła, rozpuszczamy i podgrzewamy.
Na rozgrzane masło wrzucamy cebulę i czosnek. Szklimy razem, cebula nie powinna się zrumienić. Dodajemy kolejną porcję masła, mieszamy – czekamy aż się rozpuści. Zawartość garnka zasypujemy mąką, dokładnie mieszamy i chwilę razem przesmażamy – to nasza zasmażka, zagęstnik do zupy.
Wlewamy połowę mleka, mieszamy dokładnie aż wszystko będzie idealnie gładkie, gdy zawartość garnka zacznie gęstnieć – wlewamy resztę mleka. Znowu bardzo dokładnie wszystko mieszamy. Wlewamy naszykowany rosół, wrzucamy marchew, ziemniaki i liście laurowe. Doprowadzamy całość do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy na małym płomieniu, pod przykryciem, do miękkości ziemniaków.
Wrzucamy do zupy boczek (nie cały, zostawcie sobie odrobinę do dekoracji) i odsączoną z zalewy kukurydzę (też warto odrobinę odłożyć do dekoracji talerza) . Gotujemy razem jeszcze moment, do podgrzania. Próbujemy i doprawiamy – solą i pieprzem, szczodrze. Zaciągamy zupę trzema łyżkami kwaśnej śmietany, dokładnie mieszamy. Rozlewamy porcje na talerze, posypujemy odłożonym boczkiem, kukurydzą i koniecznie świeżo usiekanym szczypiorkiem, który fajnie podbija smak zupy i nadaje odrobinę świeżej pikanterii.
SKŁADNIKI na 5-6 średnich porcji
- 90g boczku peklowanego i wędzonego na zimno
- 50g masła 82%, podzielone na pół
- 1 łyżka oleju do smażenia
- 2 ząbki czosnku
- 1 cebula/100g
- 1 mała marchewka (byle nie fioletowa! 😉 )
- 450g ziemniaków typu B lub C
- 1 puszka kukurydzy /285g po odcieku
- 3 pełne (z lekkim czubkiem) łyżki mąki pszennej typ 500-550
- 400ml mleka
- 600ml rosołu drobiowego
- 2 liście laurowe
- sól
- pieprz
- szczypior do podania (koniecznie!)
- 3 łyżki kwaśnej śmietany 18%
[/unordered_list]
3 komentarzy na temat “Kartoflanka/chowder z kukurydzą i boczkiem. Fioletowa”
Pycha. Po prostu.
Ale mam nadzieję że w normalnym kolorze, czy tez zaszalałaś? 😉
Normalnym ;D Nie jestem aż tak szalona jak niektórzy ;D