Chia – te malutkie, niepozorne, czarno-szare nasionka szturmem podbiły serca wszystkich dbających o zdrowie i starających się dobrze jeść. Na pewno spotkaliście już wiele zdjęć koktajli lub puddingów z dodatkiem nasion chia na Instagramie – uroku i fotogeniczności nie sposób im odmówić. A ja nie odmawiam sobie porcji tego najprawdopodobniej najzdrowszego deseru na świecie.
Jest ultraprosty i naprawdę szybki – i żeby już możliwie jak najlepiej go zarekomendować – ma też wymierny wpływ na nasze zdrowie. Przekonałam się o tym, jedząc taki pudding około trzech razy w tygodniu. Poprawa trawienia, a co za tym idzie ogólnego samopoczucia – ogromna.
Szałwia hiszpańska czyli chia, pojawiła się w Polsce niedawno, razem z zachodzącymi zmianami i nowościami w żywieniu, między innymi w powiązaniu z weganizmem i wegetarianizmem. Uwagę na nią zwróciły również osoby dbające o linię. Bez problemów kupicie ją na Allegro bądź w sklepach ze zdrową żywnością (cena na Allegro to ok. 35zł za kilogram, chia BIO kosztuje średnio 15-30zł za 150-200g). A dlaczego warto się w nią zaopatrzyć?
Jej dobroczynne działanie na organizm odkryli już Aztekowie – uprawy szałwii stanowiły trzecią część ich plonów, zaraz obok kukurydzy i fasoli. Nasionka te są bogatym źródłem kwasów tłuszczowych Omega-3 i Omega-6 – mają ich dużo więcej niż tak polecany jako ich główne źródło łosoś atlantycki (30g/100g). Ilość wapnia i białka jaką dostarczają jest wyższa niż ta w krowim czy kozim mleku (631mg wapnia i 16g białka /100g). A to jeszcze nie koniec. Są bogatym źródłem żelaza (więcej niż w szpinaku! 7,72mg / 100g), magnezu (335mg/100g), potasu (407mg/100g), fosforu (860mg/100g) i witamin? A, C, E, B1, B2 i B3.
Włókno zawarte w nasionkach ma właściwości hydrofilowe – szybko żeluje płyny, podobnie jak nasze siemię lniane. Po namoczeniu chia jest w stanie zmagazynować ilość płynów równą dziesięciokrotności swojej wagi – ta jej cecha umożliwia doskonałe i długotrwałe nawodnienie naszego organizmu. Z tego samego powodu nie jest polecane spożywanie suchych, nienawodnionych nasion.
Dzienna zalecana dawka na osobę dorosłą to 15g nasion (pełna łyżka stołowa). Jeśli będziecie jeść co drugi dzień odrobinę więcej, w postaci takiego deseru – nie zaszkodzi. Sprawdziłam.
Deser można przygotować na dwa sposoby – ugotowany lub surowy. W przypadku wersji raw zalewamy podaną ilość nasion odpowiednią ilością zimnego lub gorącego płynu i bardzo dynamicznie mieszamy, nie doprowadzając do powstania grudek. Odstawiamy i jemy gdy napęcznieje i wchłonie płyn. W przypadku wysoko selekcjonowanych nasion BIO pełne napęcznienie trwa krócej (około 2-3 godzin), jeśli kupiliście tańsze nasiona – odstawcie je na całą noc do lodówki, będą potrzebowały więcej czasu.
Do puddingu polecam mleko według Waszego wyboru – jeśli nie cierpicie na nietolerancję laktozy może to być klasyczne mleko krowie, mleko o niskiej zawartości laktozy, sojowe, ryżowe, kokosowe, orzechowe i każde dowolne inne mleko roślinne. Nadadzą się również mleka smakowe – bananowe czy truskawkowe albo czekoladowe. Ja najczęściej mieszam mleko bez laktozy z jakimś smakowym, które akurat mam w lodówce – deser w ten sposób smakuje za każdym razem inaczej.
Opcja gotowana przyspiesza zdecydowanie czas – nasiona w wyższej temperaturze pęcznieję szybko, nie tracą też przy tak krótkiej obróbce cieplnej swoich dobroczynnych właściwości. W rondelku grzeję mój miks mleczny, dosypuję łyżeczkę brązowego cukru i nasiona z pół laski wanilii, wsypuję 3 łyżki nasionek chia i mieszam szybko rózgą żeby nie zdążyły się zbić w grudki. Gotuję około 5 minut na niewielkim ogniu mieszając, aż wchłoną cały płyn. Studzę, przekładam do pucharków lub szklanek. Ta ilość jest idealna na dwie porcje.
Jako dodatek wystarczą jakiekolwiek świeże owoce które lubicie. A że kocham mango, najczęściej pada właśnie na nie. Obieram ze skórki dojrzałe mango, miksuję je jednocześnie mocno napowietrzając ręcznym blenderem, dosypuję do smaku mielony kardamon i na ostro – pół papryczki chili bez nasion lub pieprz cayenne.
Owoce podkręcone takim pikantnym dodatkiem uwalniają jeszcze więcej smaku, tylko dajcie im szansę. Kapsaicyna odpowiedzialna za ostry piekący smak papryczki chili podrażni Wasze kubki smakowe szykując je na słodki i egzotyczny smak mango, a delikatne mleczne nasionka chia ugaszą ogień.
Pięknie wyglądają te nasiona w szkle. Tak podane są idealnym śniadaniem czy deserem. Chwilami łatwo zapomnieć, jak są bardzo zdrowe. Kupcie i jedzcie, sprawdźcie sami na sobie że naprawdę warto.
SKŁADNIKI
- 3 pełne łyżki stołowe nasion chia (45g)
- 300ml mleka – krowiego, roślinnego, smakowego- do wyboru
- ziarna z połowy laski wanilii (można pominąć, albo zamiast cukru dać cukier z prawdziwą wanilią)
- płaska łyżka brązowego cukru (albo cukru z wanilią, patrz wyżej)
- 1 średnie dojrzałe mango
- szczypta mielonego kardamonu
- chili- sproszkowane – łyżeczki (dla entuzjastów pikanterii proponuję pół małej papryczki, bez nasion)
- dowolne owoce i grubo mielony kolorowy pieprz do przybrania
3 komentarzy na temat “Pudding chia”
nasiona chia nie dość, że zdrowe to jakie pyszne!
akurat mam w domu świeżą paczuszkę… napisz jeszcze po czym poznać, że mango jest dojrzałe i biorę się do przyrządzania zdrowego deserku 😉
Musi być miękkie i jednocześnie sprężyste- jeśli skórka po delikatnym naciśnięciu wraca szybko na miejsce- można jeść.
Dojrzałe mango ma przyjemny, mocno słodki zapach- czuć go dobrze przez skórkę.
Jeśli przejrzało- jego zapach będzie trochę kwaśny i alkoholowy- owoc zaczyna już fermentować.
Kolor w tym wypadku bywa zdradliwy- kiedyś myślałam że dojrzałe mango to czerwono pomarańczowe mango- a to tylko jego opalenizna, nie oznaka dojrzałości 😉
Jeśli jeszcze jest twarde i nie wydziela słodkiego zapachu na pewno nie dojrzało do końca- potraktuj tak jak awokado, wskazówka tutaj https://www.karointhekitchen.com/wege/rzeskie-guacamole/